Wojna Polsko-Polska (komentarz polityczny)

6 godzin temu

Za nami pierwsza tura wyborów. Z jednej strony były emocje, z drugiej strony wynik był mocno przewidywalny, bo podzieleni jesteśmy mniej więcej po połowie i żadne dyskusje, debaty i wzajemne oskarżenia tego nie zmienią. Tradycyjnie wynik kandydata PiS był niedoszacowany, a kandydata PO przeszacowany. Ostatecznie jak zwykle obaj kandydaci idą łeb w łeb.

Przed wyborami pisałem tak:

Powyborcze komentarze kandydatów są spokojne. Muszę przyznać, iż byłem zaskoczony wyważonymi i merytorycznymi wypowiedziami (bardzo podobał mi się styl Kosiniaka-Kamysza), które usłyszałem w programach telewizyjnych po 21.00. Gdyby tak wyglądała dyskusja wyborcza nie byłoby źle. Niestety, to tylko pierwsze minuty po wyborach. W najbliższych dniach spodziewam się jednak brutalnej i nieczystej kampanii wyborczej.

Moje przemyślenia po zobaczeniu wyników wyborczych? Na gorąco napisałem kilka słów, które wzbudziły wiele emocji.

Na tej bazie chciałbym przekazać swoje przemyślenia polityczne, a także pokazać Państwu kilka różnych mechanizmów, które mnie niepokoją.

Trzecia Droga

Zacznę od Szymona Hołowni, który wraz ze swoją formacją jest największym przegranym wyborów. To jednak nie efekt obecnej sytuacji, ale błędów popełnionych jeszcze w poprzedniej kampanii wyborczej. Trzecia Droga miała być wariantem centrowym – przyjaznym dla części wyborców PiS i części wyborców PO. Taką wyważoną alternatywą dla dwóch największych obozów.

Na czym polegał błąd? W poprzednich wyborach Szymon Hołownia nagle stał się zajadle antypisowski, momentami bardziej agresywny i zaciekły niż przedstawiciele PO. Tym samym zamknął sobie drogę do tych wyborców PiS, którzy teoretycznie mogli się skłonić do jego propozycji programowej. Bo problemem nie był program Trzeciej Drogi, ale emocje (negatywne), które wzbudziła.

W tych wyborach Szymon Hołownia zdecydował się “odbić” w drugą stronę, żeby pokazać wyborcom PiS, iż jednak różni się od PO. I tym razem zajadle atakował i podgryzał PO. To specjalnie nie ma sensu, kiedy jest się Marszałkiem Sejmu i tworzy koalicję rządzącą. Tylko stracił na wiarygodności w oczach przeciwników PiS. Tym samym tracąc poparcie części tradycyjnie popierającej PO.

I tak Trzecia Droga mogąc być interesującym centrum, przestała być alternatywą dla PiS, jednocześnie przestając być alternatywą dla PO. Szymon Hołownia mając wszystko czego potrzeba na początku: kapitał polityczny po wyborach prezydenckich, świetny pomysł na pracę od dołu, pracowitych ludzi i jedno z najważniejszych stanowisk w Państwie pogrążył całe swoje ugrupowanie. I raczej już swojej pozycji nie odbuduje. Szkoda. Na początku bardzo mu kibicowałem.

Braun

Stwierdzenie, iż wynik Brauna to “nieporozumienie” wywołało skrajne emocje komentujących. Dlaczego tak uważam? Wielokrotnie pisałem, iż boję się fanatyków i radykałów, boję się ludzi przekonanych, iż ich zasady (i prawo) nie obowiązują. Nie mówię tu o poglądach i programie posła, ale o działaniach, które w normalnej sytuacji dyskwalifikowałyby go z jakiegokolwiek życia publicznego.

Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. To filar wolności i demokracji. Podobnie jak prawo własności. Braun w świetle jupiterów depcze jedno i drugie. Nie szanuje innych ludzi, nie ma problemu ich zaatakować fizycznie i nie szanuje cudzej własności – niszcząc ją wg. swojego uznania.

Naruszenie nietykalności drugiego człowieka, niszczenie rzeczy, które należą do kogoś innego, praktyka samosądów to może i jest klikalne w internetach, ale w realnym życiu budzi wstręt i obawę. Nikt nie dał posłowi uprawnień do wymierzania sprawiedliwości. Jego przekonanie, iż racja jest po jego stronie może prowadzić do krzywdy drugiego człowieka, a choćby prawdziwej tragedii. Człowiek Brauna w komisji wyborczej uderzył kobietę (wcześniej skazany na 7 lat więzienia, bo rzucił się z nożem na człowieka, pchnął go w brzuch, pobił i skopał – zobacz zródło informacji). To z tym mężczyzną Braun w szpitalu w Oleśnicy w pewien sposób “więził” lekarkę. Taki kraj chcemy budować? Na takich ludziach i wartościach oparty?

Od wymierzania kar są odpowiednie służby, a nie fanatycy. Braun niszczy wystawę, która mu się nie podoba, a za chwilę (bo przykład idzie z góry) ktoś zniszczy sąsiadowi auto, bo jego zdaniem źle zaparkował. Z takim samym przekonaniem o swojej racji atakował nożem zabójca prezydenta Gdańska, czy zabójca lekarza w Krakowie.

Nie sądzę, żeby Braun był adekwatnym wyborem czy przykładem dla kogokolwiek. W normalnych czasach taki człowiek, takimi działaniami nie mógłby zaistnieć i robić jakiejkolwiek kariery publicznej. Zdziczenie obyczajów jest dokumentne, a tolerancja i akceptacja dla skrajnych, zwyczajnie złych i niezgodnych z prawem zachowań jest zatrważająca. Wnioski jakie wyciągają naukowcy są ostre.

Opinia dr Tomasza Słupika z Uniwersytetu Śląskie

Rafał Trzaskowski / Karol Nawrocki

Wracamy do tradycyjnego podziału politycznego i walki PiS/PO. Czy nam się to podoba czy nie, w naszym kraju nie ma w tej chwili żadnej realnej alternatywy. A podzieleni jesteśmy mniej więcej po połowie. Dyskusja polityczna nie ma żadnego sensu, bo wyborcy obu stron przypominają dziś bardziej kiboli dwóch nienawidzących się drużyn, niż zwyczajnych obywateli różniących się poglądami. Jesteś albo z nami, albo przeciwko nam.

Wyrażenie własnego zdania (bez względu na to jakie jest) to gwarancja hejt, wyzwisk i różnego rodzaju obraźliwych epitetów. Dlatego ludzie przestali już ze sobą rozmawiać o polityce. A rozmowa o polityce przestała się opierać na faktach, na programach, na propozycjach. Ona opiera się na emocjach. Ten zły, ten dobry. Ten uczciwy, ten złodziej.

Szyldy partyjne przysłoniły nam rzeczywistość. Nie ważne co powie lub zrobi Trzaskowski i Nawrocki. Zwolennicy nigdy nie dojrzą żadnych wad swojego kandydata i absolutnie żadnych pozytywów u konkurenta. Jesteśmy już jak konie z klapkami na oczach pędzące w jedynym, wskazanym nam przez woźnicę kierunku. Nikt nie zamierza szukać rzeczy, które nas łączą. Wystarcza nam to, co nas wyraźnie dzieli.

Media (zwłaszcza społecznościowe) nie pomagają nam dostrzec prawdy. W gąszczu informacji, memów i komentarzy nie sposób się zorientować co jest prawdą, a co fałszem. I nikogo to już nie interesuje. Każdy wybiera jedynie to (nawet jeżeli nieprawdziwe), co bliższe jest jego oczekiwaniom.

Wybierają rozgorączkowane serca, a nie chłodne rozumy.

Pojedynek będzie wyrównany, kampania raczej nas nie zaskoczy- będzie więc brutalnie, nieprzyjemnie, a o wyniku będzie decydować mobilizacja negatywnych elektoratów. Nie będziemy głosować “za”, ale “przeciwko” komuś. Taka nasza tragedia narodowa.

Sławomir Mentzen

Nie moja poetyka, nie mój klimat, ale wynik wyborczy budzi respekt. Nie sądzę jednak, żeby na dłuższą metę został utrzymany. Mieliśmy Kukiza, Palikota, Petru, Hołownię… Wszystkie te prezydenckie “piki” wyborcze gwałtownie zostały urealnione w kolejnych latach. Nie sądzę, żeby tym razem było inaczej.

Co do drugiej tury Mentzen stwierdził, iż wyborcy to nie worki ziemniaków i z tym się zgadzam. Głosów i procentów z pierwszej tury łatwo dodawać nie można, a kalkulacje i wzajemne wsparcia to tylko element gry. To wszystko zasadniczo na wynik nie wpłynie.

Prezydenta wybiorą Ci, którzy zmobilizują się, pójdą do urn i zagłosują. Kto będzie bardziej zdeterminowany okaże się za dwa tygodnie.

Małgorzata Biejat

Lewica już nie taka jak kiedyś. Rozpadła się, rozdrobniła i straciła na znaczeniu. jeżeli miałaby się odbudować, to osobiście uważam, iż w stylu Małgorzaty Biejat. Zaprezentowała się świetnie, dobrze wypadała w debatach, nieźle wygląda. I podobno zrobiła najlepszy wynik w historii pań kandydujących na ten urząd (nie sprawdzałem tego).

Może w końcu lewica skończy się sama marginalizować, skończy z podziałami i zbuduje coś nowego. Wyniki wyborcze na ten moment na to nie wskazują, ale kto wie… Może kiedyś dojrzeją do zbudowania jednego bloku, ze spójnym programem i jednym kandydatem.

Rozmowy o polityce

Nie ma nic złego w rozmawianiu o polityce, w przedstawianiu swojego zdania, dyskusjach o programach i samych kandydatach. O tym czy reprezentują sobą poziom przez nas oczekiwany czy nie, czy ich zachowanie i wartości nam odpowiadają czy nie. Problemem jest to, iż nie potrafimy rozmawiać. Ostatecznym argumentem w dyskusji o polityce za każdym razem jest inwektywa – debilu, idioto, zdrajco, kundlu, ciemnoto* (*niewłaściwie skreślić).

Absolutnie nie przyjmujemy do wiadomości, iż różni ludzie mają różne poglądy i mają do nich prawo. Fakt, iż ktoś myśli inaczej niż my, ma inne doświadczenie życiowe, inne oczekiwania i spojrzenia na świat – nie oznacza, iż jest gorszy. Na szczęście żyjemy w wolnym kraju, gdzie każdy z nas może myśleć i uważać co chce, głosować na kogo tylko zechce.

Zawsze pojawiają się kandydaci “egzotyczni” – ich prawo do przedstawiania bardziej lub mniej serio swoich koncepcji. W znaczącej większości są to kandydaci niepoważni, tak naprawdę nie liczący się w rozgrywce, którzy mogą wywołać czasami uśmiech na twarzy, mogą choćby wzbudzić sympatię (jak Senyszyn), ale trudno traktować ich na równi z innymi.

Na razie jednak dyskusja o polityce jest na równi pochyłej i nie spodziewam się poprawy. Tu nie ma miejsce na rozmowę. Albo jesteś z nami, albo przeciwko nam. Albo myślisz tak jak my, albo jesteś *(tu wstawić wybrany, obraźliwy epitet). Z cała pewnością mogę stwierdzić jedno. Daleko tak nie zajedziemy.

Dziękuję, jeżeli Drogi Czytelniku dotarłeś do końca.

.

.

A na sam koniec komentarz (mocno satyryczny) Krzysztofa Skiby (jeśli ktoś jeszcze ma siłę)

Idź do oryginalnego materiału