Około godziny 9.00 na miejsce przyjechali przedstawiciele kilku służb: Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, Państwowej Straży Pożarnej, Urzędu Gminy Włodawa oraz Starostwa Powiatowego we Włodawie. Potwierdzili, iż na powierzchni wody unoszą się sinice – organizmy, które w dużym stężeniu mogą być groźne dla zdrowia. Pobrano próbki do dalszych badań, ale na tym etapie nie wydano żadnego oficjalnego komunikatu. Tymczasem nad jeziorem, jak co roku w czerwcu, jest już coraz więcej amatorów kąpieli, wczasowiczów i żeglarzy.Kilka godzin później, między 16:00 a 17:00, na oficjalnym profilu gminy Włodawa w mediach społecznościowych w trosce o mieszkańców i turystów pojawił się komunikat: „Zakaz kąpieli na całym terenie Jeziora Białego z powodu zakwitu sinic”. Wpis zawierał zalecenia, by z wody nie korzystały dzieci, kobiety w ciąży i osoby z obniżoną odpornością. Decyzja ta – jak zaznaczono – została podjęta na podstawie wizji lokalnej i rekomendacji pracowników obecnych na miejscu. Nie powoływano się na wyniki laboratoryjne ani oficjalne stanowisko sanepidu.Wieczorem sytuacja zmieniła się równie szybko, jak się rozpoczęła. Około godziny 20:00 świadkowie twierdzili, iż sinice zniknęły. Woda była czysta, a śladów porannego osadu nie dało się dostrzec. Wśród mieszkańców i turystów pojawiło się zaskoczenie – czy to możliwe, iż naturalne zjawisko "rozmyło się" w ciągu zaledwie kilkunastu godzin? W sieci zaczęły pojawiać się pytania, a lokalni przedsiębiorcy, których działalność uzależniona jest od sezonu letniego, zaczęli reagować.Wójt gminy Włodawa, pytany o możliwość usunięcia lub zmiany treści komunikatu, uznał, iż nie zostanie na razie usunięty, ponieważ sinice mogły przemieścić się z wiatrem na inne części jeziora. Informacje z profilu gminy gwałtownie podchwyciły media ogólnopolskie. Na głównych portalach pojawiły się nagłówki o zagrożeniu sinicowym nad Jeziorem Białym. Skala przekazu rosła...Właściciele punktów noclegowych, wypożyczalni i gastronomii dostali dziesiątki telefonów z pytaniami o sytuację nad jeziorem. Wielu klientów zdecydowało się odwołać przyjazd. Niepokoiło ich to, iż sytuacja, która rozpoczęła się punktowo i lokalnie, skutkowała decyzją o zakazie obowiązującym na całym akwenie, co dla niektórych mogło oznaczać stratę finansową już na początku sezonu.We wtorek rano nad jeziorem ponownie pojawiły się służby. Tym razem w poszerzonym składzie – do urzędników z gminy, straży pożarnej, sanepidu i starostwa dołączyli także przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Przeprowadzono kolejne oględziny i pobrano nowe próbki.Kilka godzin później gmina Włodawa wydała nowy komunikat. Potwierdzono poprawę jakości wody, zapowiedziano dalszy monitoring oraz kolejne spotkanie służb zaplanowane na środę, 18 czerwca. - To była decyzja podjęta bez namysłu, bez wyników badań – mówi z wyraźnym rozżaleniem jeden z przedsiębiorców prowadzących działalność nad Jeziorem Białym, który poprosił o anonimowość. – Wystarczyło jedno zdjęcie sinicy i od razu zakaz kąpieli na całym jeziorze. Przecież to było tuż przed długim weekendem, kiedy rezerwacje są warte więcej niż cały maj. Wystarczyła godzina, dwie, by odebrać nam dziesiątki klientów. Ludzie zaczęli dzwonić, pytać, czy to prawda, a my nie mogliśmy nic powiedzieć, bo sami nie mieliśmy żadnych konkretów. Nikt nie zobaczył już prawdopodobnie drugiego komunikatu, iż wszystko wraca do normy. A my zostaliśmy z anulowanymi rezerwacjami i ciszą na plaży. A wystarczyło poczekać na wyniki – dodaje z goryczą.Po południu stanowisko opublikowało Starostwo Powiatowe we Włodawie. W przekazie stwierdzono, iż nie występuje w tej chwili zakwit sinic, a ich ilość – jeżeli w ogóle obecna – nie przekracza wartości dopuszczalnych. Woda spełnia wymagane normy i jest bezpieczna do kąpieli. Starostwo przypomniało także, iż korzystanie z kąpieliska przed jego formalnym otwarciem odbywa się na własną odpowiedzialność. Zaznaczono również, iż zakwity sinic są zjawiskiem naturalnym, które w poprzednich latach pojawiały się już w kwietniu lub maju.Arkadiusz Iwaniuk, doktor nauk przyrodniczych, który od lat obserwuje stan wód w regionie i specjalizuje się w analizie zjawisk biologicznych zachodzących w środowiskach wodnych, wyjaśnia, czy taki zakwit powinien budzić niepokój.- Niekoniecznie – tłumaczy Iwaniuk. – Trzeba mieć świadomość, iż nie każda sinica czy glon są toksyczne. Toksyczne zakwity sinicowe występują zwykle w zbiornikach silnie eutroficznych, o intensywnym użyźnieniu. Typowo takie wody mają zabarwienie zielone lub brunatno-zielone, a ich przejrzystość jest bardzo niska – do tego stopnia, iż zanurzając rękę do łokcia, nie widać własnej dłoni. W takich przypadkach ryzyko kontaktu z toksycznym zakwitem jest realne.Zdaniem eksperta, w przypadku Jeziora Białego, choćby jeżeli wystąpił niewielki zakwit – np. gatunku Aphanizomenon flos-aquae – to jego toksyczność nie jest przesądzona bez analizy mikroskopowej. – Czy taki zakwit wiąże się z produkcją neurotoksyn lub hepatotoksyn? Jest to raczej mało prawdopodobne – dodaje. – Aby doszło do ich wytworzenia, potrzebne byłoby wystąpienie bardzo dużego stężenia określonych gatunków sinic – czego w tej chwili nie obserwujemy.Dr Iwaniuk określa zaobserwowane zjawisko jako naturalną ciekawostkę przyrodniczą. Zaznacza jednak, iż jeżeli odpowiednie służby – takie jak WIOŚ czy sanepid – potwierdzą zagrożenie, należy stosować się do ich zaleceń. – w tej chwili nie widzę podstaw do niepokoju. Reakcje, z jakimi się spotykam, wydają się przesadzone – mówi.Naukowiec zwraca też uwagę na to, jak na tle innych zbiorników w Polsce wypada Jezioro Białe. – Większość kąpielisk znajduje się w gorszym stanie – zarówno pod względem przejrzystości wody, jak i poziomu eutrofizacji. Jezioro Białe prezentuje się na tym tle bardzo dobrze – ocenia.W jego opinii mamy do czynienia z przedwczesnym alarmem, wynikającym raczej z braku doświadczenia w obserwacji zjawisk naturalnych niż z realnego zagrożenia. Czytaj też: