Kac Vegas po ustrońsku. Mają dość najmu krótkoterminowego

3 godzin temu

– Zamiast spokoju mamy wieczory panieńskie i kawalerskie, imprezy integracyjne, spotkania klasowe i zabawy grup znajomych – żaliła się na czerwcowej sesji Rady Miejskiej Ustronia Bożena Brachaczek.

W imieniu mieszkańców ulicy Andrzeja Brody ustronianka złożyła też oficjalną skargę. Problemem stało się bowiem uciążliwe sąsiedztwo turystów korzystających z tzw. najmu krótkoterminowego.

– Busy ze zgranym towarzystwem mają jeden cel – dobrą zabawę. Regularnie próbujemy zwracać się do hałasujących, prosząc o spokój, ale goście argumentują, iż skoro zapłacili, to mogą się bawić – mówiła na sesji Bożena Brachaczek.

Kobieta przekonywała też, iż mieszkańcy mają poczucie zagrożenia. – Boimy się zwłaszcza o dzieci i osoby starsze, gdyż klienci hotelowi, niejednokrotnie będący pod wpływem alkoholu, są nieprzewidywalni, czego nieraz już doświadczyliśmy – stwierdziła.

Ustronianka przypomniała zarazem, iż uchwalony w 2002 r. plan przestrzennego zagospodarowania zakazuje prowadzenia w okolicach ul. Brody jakiejkolwiek działalności usługowej, gospodarczej czy hotelowej, tymczasem przeprowadzona przez przedstawicieli Urzędu Miejskiego w Ustroniu wizja lokalna potwierdziła prowadzenie regularnego wynajmu krótkoterminowego.

– Te domy są reklamowane na platformach internetowych, mają też własną stronę internetową. Dziewięćdziesiąt procent przyjeżdżających na teren osiedla kompletnie nie liczy się zaś z nami, mieszkańcami – mówiła ustronianka.

Mieszkańcy osiedla często nie są w stanie zasnąć, odpocząć, a choćby zrelaksować się. – Muzyka i krzyki rozzuchwalonych, podpitych ludzi wdzierają się do naszych domów, a dwie banie z jakuzzi, rozpalane z reguły późnym wieczorem, generują huk i swąd drewna. Ludzie w baniach przekrzykują się, co potęguje naszą nerwowość, niepokój, strach i bezsilność. Jesteśmy bliscy rozstroju nerwowego, a być może jeszcze gorszych schorzeń – snuła czarny scenariusz.
Jednocześnie Bożena Brachaczek przypomniała, iż kampania przed wyborami samorządowymi toczyła się hasłem „Ustroń dla mieszkańców”. – My, mieszkańcy tego jednak nie odczuwamy.

A przecież mamy prawo do spokojnego zamieszkania. To podstawowe prawo człowieka obejmujące swobodne korzystanie z mieszkania i przestrzeni wokół, bez nieuzasadnionych zakłóceń – oznajmiła, dodając, iż hałas sąsiedzki narusza mir domowy, czyli nietykalność mieszkania oraz prawo do niezakłócanego korzystania z nieruchomości. Spokój to również wolność od hałasu, a także prawo do wypoczynku i ciszy.

– Nie jesteśmy przeciwko rozwojowi turystyki i bazy turystycznej. Jesteśmy za rozwojem miasta i jego bogaceniem się. Jesteśmy natomiast przeciwni dzikiej działalności gospodarczej. Wyczerpaliśmy jednak drogę urzędową. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego włodarze Ustronia pozostają obojętni na naszą krzywdę wyrządzaną przez właścicieli domów prowadzących regularną działalność hotelową, którzy sami mieszkają poza Ustroniem z dala od problemu, który stwarzają – mówiła Bożena Brachaczek, apelując do radnych o zajęcie stanowiska w sprawie zjawiska, które – jej zdaniem – narasta. Systematycznie rośnie bowiem liczba właścicieli domów i mieszkań, które zaraz po zakupie służą do zarabiania na wynajmie krótkoterminowym.

Protestujący zaapelowali też do Rady Miejskiej Ustronia o stworzenie lokalnych regulacji ograniczających najem krótkoterminowy. Postulowali wprowadzenie obowiązku rejestracji wszystkich takich lokali, a także jasne określenie warunków takiej działalności. – Nie chodzi nam o zamknięcie Ustronia dla turystów. Wręcz przeciwnie, chcemy ich gościć, ale na naszych warunkach. Z poszanowaniem tych, którzy żyją tutaj na co dzień. Włodarze miasta powinni bronić spokoju i godności mieszkańców – mówiła Bożena Brachaczek i pytała, po co tworzy się plany przestrzennego zagospodarowania dla poszczególnych dzielnic Ustronia, skoro dokumenty te nie są później egzekwowane.

– Ludzie prowadzą dyskusję w internecie i po prostu trzeba zacząć ten problem rozwiązywać – stwierdziła, po czym na ręce przewodniczącego Rady Miejskiej złożyła skargę.

Odnosząc się do problemu, burmistrz Ustronia Paweł Sztefek przypomniał, iż sprawa ciągnie się od roku i w tym czasie prowadzona była długa, administracyjna procedura.

– Spotkaliśmy się z mieszkańcami, odbyła się wizja lokalna. Musieliśmy jednak umorzyć postępowanie, ponieważ nie jesteśmy władni wydać decyzji w tej sprawie – mówił Paweł Sztefek.

Mieszkańcy, którzy zgłosili problem, odwołali się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, jednak SKO orzekło, iż burmistrz zachował się prawidłowo.

„Organ pierwszej instancji dokonał prawidłowych stwierdzeń, iż właściciel przedmiotowego budynku prowadzi w nim działalność gospodarczą, a budynek jest udostępniony do krótkotrwałego najmu. Takie stwierdzenia dały też podstawy do uznania, iż mogło dojść do zmiany sposobu użytkowania budynku” – stwierdzili prawnicy SKO.

– Reasumując, zdaniem kolegium organ pierwszej instancji zgromadził, a następnie poprawnie ocenił zebrane w sprawie dowody, dokonał na ich podstawie trafnych ustaleń faktycznych oraz przeprowadził prawidłowe rozważania prawne. W tym stanie rzeczy SKO uznało odwołanie za niemające wpływu na byt zaskarżanej decyzji. A mówiąc prostym językiem w tym przypadku miasto nie jest w stanie nic zrobić – tłumaczył Paweł Sztefek. Jego zdaniem mieszkańcy mogą natomiast interweniować na podstawie prawa budowlanego u powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.

W opinii burmistrza problem ma jednak charakter ogólnopolski, a choćby europejski, dlatego Unia Europejska pracuje nad jego rozwiązaniem. – U nas w Polsce zajmuje się tym tematem Ministerstwo Sportu i Turystyki i w 2027 roku powinny wejść w życie pierwsze regulacje – mówił burmistrz.

Przewodniczący Rady Miejskiej Michał Kubok pytał jednak, czy miasto wystąpiło w tej sprawie do nadzoru budowlanego, czy też jedynie „procedowało postępowanie tak, aby je umorzyć”.

Reagując Paweł Sztefek jeszcze raz przypomniał etapy przeprowadzonego postępowania. – Sprawę doskonale znam. Rozmawialiśmy i proszę uwierzyć, iż gdybyśmy mogli cokolwiek zrobić, byłoby to zrobione. Przepisy wiążą nam jednak ręce. Mimo iż problem istnieje, wiemy, na czym polega, nie jesteśmy w stanie – jako miasto – nic więcej zrobić. Możemy jedynie apelować do policji, by częściej u państwa bywała. Można też interweniować w nadzorze budowlanym – mówił.

Tłumaczenia te nie usatysfakcjonowały jednak radnych, którzy zaczęli przekonywać, iż w sprawie można był zrobić więcej. – Przecież nikt tutaj umyślnie nie chce państwu robić na złość – zareagował na to burmistrz. – Słyszę, iż miasto nie pomaga. Przecież mogliśmy od razu powiedzieć, iż problem nas nie dotyczy. A jednak wzięliśmy go na swoje barki i przeprowadziliśmy całe postępowanie – polemizował z radnymi Paweł Sztefek.

Wsparła go również wiceburmistrz Adriana Kwapisz-Pietrzyk, która powtórzyła, iż zainteresowani mogą wystąpić do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. – Chciałam jednak dodać, iż problem faktycznie jest światowej rangi, dlatego Unia Europejska podjęła już przepisy dotyczące tzw. najmu krótkoterminowego. Niestety w naszym kraju te prace dopiero się toczą i do 20 maja 2026 r. ma zostać podjęta ustawa, która będzie regulowała najem krótkoterminowy – mówiła.

Przypomniała zarazem, iż rada miejska może podjąć uchwałę intencyjną i przekazać Warszawie własne stanowisko w tej sprawie. – A rozwiązania przyjmowane w Europie są bardzo różne. Na przykład w Chorwacji starają się wprowadzić zapisy, które będą wymagały zgody 80 procent właścicieli obiektów sąsiadujących na to, by ktokolwiek mógł prowadzić najem krótkoterminowy. Ale są też kraje, gdzie ograniczenie mówi, iż najem krótkoterminowy można prowadzić jedynie przez 90 dni w roku. Myślę wiec, iż warto się zastanowić, w jakiej formie moglibyśmy przekazać nasze stanowisko do ministerstwa – mówiła.

Idź do oryginalnego materiału