„Gwarantowane pieniądze do ręki”. Wiatrakowy impas przełamany?

5 godzin temu

Po latach niekończących się bitew o energetykę wiatrową na lądzie parlament przegłosował nowelizację ustawy, która pozwoli na jej odblokowanie. Teraz czas na prace w Senacie i podpis prezydenta. Ostatni element budzi najwięcej emocji.

Koalicja rządząca chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zmiany dotyczące elektrowni wiatrowych połączono z zamrożeniem cen energii, które mają pozostać bez zmian także w czasie ostatniego kwartału tego roku.

W kuluarach przewijają się opinie, iż decydentom zależy na podpisaniu ustawy jeszcze przez Andrzeja Dudę, który mógłby wziąć na siebie odpowiedzialność za taką decyzję. Połączeniu obu tematów ma sprawić, iż urzędującemu prezydentowi będzie trudniej zawetować ustawę.

– Rozumiem, iż niestety pan premier i jego współpracownicy, wrzucając taką poprawkę, która ma zabezpieczyć Polaków przed wzrostami cen energii, próbuje wymusić na mnie podpis na tej ustawie, stawiając mnie pod ścianą, ale musi pamiętać, iż ja już kończę moją drugą kadencję – powiedział Duda po tym, jak ustawa została przegłosowana przez Sejm w środę 25 czerwca.

  • Czytaj także: Podróż po kraju, który stawia na OZE. Wiatraki aż po horyzont

Koniec blokowania wiatraków? Pieniądze prosto na konta mieszkańców

Budowa farm wiatrowych na lądzie była zablokowana od czasu wprowadzenia przez rząd PiS zasady 10H; zapisu uniemożliwiającego stawianie turbin wiatrowych w odległości poniżej 10-krotności wysokości wiatraka od zabudowań. Wprowadzenie zapisu zablokowało zaplanowane inwestycje, wyłączając możliwość stawiania turbin na ponad 99 proc. powierzchni Polski. Tymczasem, to właśnie energetyka wiatrowa jest dominująca w rosnącym udziale odnawialnych źródeł energii w całkowitej produkcji energii elektrycznej w Unii Europejskiej.

Obecna nowelizacja zmniejsza dystans od zabudowań do 500 m, ułatwia modernizację wiatraków oraz usprawnia procedury administracyjne związane z budową wiatraków. Koalicja rządząca zaproponowała też poprawkę, która zmienia zasady przyznawania środków mieszkańcom terenów, które będą sąsiadować z nowo powstającymi farmami wiatrowymi.

Jak tłumaczy Greenpeace, w myśl zaproponowanej poprawki miałby powstać fundusz, zasilany przez wpłaty od właściciela farmy wiatrowej. Kwota ta będzie wynosić 20 000 zł rocznie za każdy 1 MW mocy zainstalowanej w ramach farmy wiatrowej. Eksperci dodają, iż środki uzyskane w tym budżecie będą następnie przekazywane wszystkim gospodarstwom domowym znajdującym się w odległości do 1000 metrów od turbiny wiatrowej. – Takie rozwiązanie realnie wesprze społeczności mieszkające w sąsiedztwie farm wiatrowych – przekonuje Greenpeace.

Po pierwsze prostota

Jakub Wiech z portalu Energetyka24, na swoim koncie w mediach społecznościowych wypunktował absurdy i nieporozumienia, które narosły wokół nowelizacji ustawy.

„Pomimo tego, iż wiatraki są na liście 100 konkretów na 100 dni rządów, mijają miesiące, potem lata, a tematu nie ma” – pisze Wiech i dodaje: „rząd zabiera się za wiatraki w 2024 roku i prace wyglądają tak, iż resorty przerzucają się tematem jak gorącym ziemniakiem, przeciągając działania jak to tylko możliwe (nawet resort kultury dorzuca swoje trzy grosze)”,

Liberalizacja prawa wiatrakowego, jak pisze dziennikarz, jest naprawdę potrzebna. Wśród najważniejszych argumentów wskazuje polskie bezpieczeństwo energetyczne.

Z kolei Polskie Stowarzyszenie Energetyki Odnawialnej (PSEW) zaznacza, iż wprowadzenie proponowanych poprawek do ustawy wiatrakowej, przyjętej przez Sejm 25 czerwca, oznacza przełom w podejściu do partycypacji społecznej w transformacji energetycznej.

Zamiast dotychczasowego, jak podkreśla PSEW – skomplikowanego i ograniczonego systemu prosumenta wirtualnego, mieszkańcy zyskają prostszy i bardziej przejrzysty mechanizm wsparcia, powiązany bezpośrednio z obecnością turbin wiatrowych w gminie.

– To konkretna zmiana, dzięki której energia z wiatru zacznie przynosić realne korzyści bezpośrednio wszystkim lokalnym społecznościom – odpowiadają specjaliści PSEW pytani przez SmogLab. Rozszerzenie grona beneficjentów na sąsiednie gminy oraz wprowadzenie limitów wsparcia na gospodarstwo domowe to potrzebne zapisy, które będą transparentnie wspierać lokalne społeczności, zwiększając społeczną akceptację dla inwestycji wiatrowych.

Prezes organizacji, Janusz Gajowiecki komentuje: – najważniejsze decyzje z punktu widzenia interesów gminy będą należeć do samorządów i mieszkańców – to istotny sygnał, iż zielona transformacja ma się odbywać z ludźmi, a nie obok nich.

Po drugie najbliżsi sąsiedzi wiatraka

– Poprawka w praktyce oznacza łatwiejszą ścieżkę do uzyskania korzyści pieniężnych z pobliskich inwestycji wiatrakowych przez lokalną społeczność. To gwarantowane pieniądze do ręki, bez konieczności kapitałowego zaangażowania się w projekt. Jest to system mniej innowacyjny, ale prostszy. To główny plus tej zmiany – mówi SmogLabowi Wojciech Kukuła, członek zarządu Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Wspomina także o jej minusie, czyli ograniczeniu terytorialnym potencjalnych beneficjentów do grupy osób zamieszkałych w promieniu 500-1000 metrów od wiatraka. – Pozostali mieszkańcy gminy nie będą już mieli takiej możliwości. Poza tym, wysokość wypłat będzie zależna od liczby uprawnionych mieszkańców, a nie wartości wyprodukowanej energii. Mimo wszystko, oceniłbym tę zmianę jako neutralną. Summa summarum rozwiązanie to nie jest gorsze, jest po prostu inne – tłumaczy prawnik.

Nie ukrywa przy tym zaskoczenia zmianą. – System prosumenta wirtualnego był dyskutowany przez wiele lat, ale wejście w życie tego rozwiązania wielokrotnie przesuwano w czasie.

Jak będzie teraz? – Zaletą takiej zmiany jest na pewno prostota – nie wiadomo ilu mieszkańców byłoby faktycznie zainteresowanych wyłożeniem najpierw swojej gotówki i zakupem udziału w inwestycji wiatrowej (zyski z wygenerowanej energii byłyby wypłacane systematycznie później – już po uruchomieniu elektrowni) – mówi Kukułai wyraża nadzieję, iż taka zmiana przyczyni się do pomyślnego zakończenia wieloletniej historii nowelizacji ustawy wiatrakowej.

  • Czytaj także: Tu stoi największa farma wiatrowa w Polsce. Miliony dla budżetu małej gminy

Nawet sto tysięcy miejsc pracy

Z kolei Greenpeace przypomina, iż na wprowadzenie w życie zapisów ustawy czekają samorządowcy i inwestorzy i cieszy się z przyjęcia ustawy przez sejm.

– Mam nadzieję, iż gwałtownie zostanie też podpisana przez Prezydenta. Polska musi rozwijać energetykę wiatrową, żeby zapełnić lukę po znikającym węglu i uniknąć wpadnięcia w pułapkę gazową. Obecny konflikt zbrojny na Bliskim Wschodzie to kolejne już ostrzeżenie przed złudną wiarą w to, iż gaz zapewni nam stabilizację sektora energetycznego – tłumaczy Mikołaj Gumulski z Greenpeace. – Dostęp do lokalnej, taniej i czystej energii z wiatru pozwoli na obniżenie naszych rachunków za energię.

Jest też decydujący dla konkurencyjności gospodarki i możliwości rozwoju naszego kraju. – Nowe farmy wiatrowe zmniejszą zagrożenie niedoborem energii, zagwarantują w perspektywie 2030 roku choćby 133 mld zł przyrostu PKB oraz stworzą od pięćdziesięciu do blisko stu tysięcy nowych miejsc pracy w Polsce. Zablokowanie tej ustawy byłoby sabotażem polskiego bezpieczeństwa energetycznego i rozwoju oraz odebraniem korzyści lokalnym społecznościom – dodaje Gumulski.

– Blokowanie tej ustawy to zabieranie ludziom pieniędzy przez prezydenta – apelują organizacje i dodają – jeżeli ktoś zagłosuje przeciwko tej poprawce, to znaczy, iż jest przeciwko ludziom.

Wiatraki to także interes polskich firm

Jakub Wiech zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt. Rozwój energetyki wiatrowej to szansa także dla polskich firm. Jedno z naszych rodzimych przedsiębiorstw produkuje np. przekładnie do turbin wiatrowych.

– Mówiąc krótko: Polska chce budować własne turbiny wiatrowe – pisze. – Już teraz mamy spółki, które dostarczają np. kable dla wiatraków, badają dno morskie pod budowę turbin offshore czy wykonują prace instalacyjne, montażowe itp. Więc jak ktoś twierdzi, iż te wiatraki to tylko zysk dla zagranicy, to nie wie, o czym mówi. A gigantyczną naszą stratą jest to, iż dopiero teraz rozwijamy szerzej ten segment w gospodarce. Bo mogliśmy być już teraz poważnym graczem – zauważa Wiech.

Ustawa bez wątpienia oznacza dla branży wiatrakowej przełom. Zanim jednak na jej podstawie powstaną inwestycje, miną kolejne lata.

  • Czytaj także: Czy węgla rzeczywiście mamy na 900 lat? Eksperci studzą emocje
Idź do oryginalnego materiału