Życie Pani Pomsel – Teatr Polonia

2 godzin temu

Anna Seniuk udowadnia, iż wielkie aktorstwo nie potrzebuje scenografii, muzyki czy efektów specjalnych. Wystarczy głos, spojrzenie, pauza. I historia opowiedziana w sposób, który nie daje spokoju. To doświadczenie teatralne, które nie kończy się wraz z oklaskami – ono wraca, zmusza do myślenia, do stawiania sobie niewygodnych pytań.

Od dawna zastanawiałem się, który spektakl powinien otworzyć mój nowy cykl felietonów w „Liberté!”, w którym chcę pisać o teatrze moimi oczami – nie jako specjalista, krytyk czy zawodowy recenzent, ale jako wierny widz. Teatr od lat jest dla mnie miejscem odpoczynku i zarazem intensywnego przeżycia – chwilą, gdy można oderwać się od codzienności, ale też spojrzeć na nią z innej perspektywy. Wychodząc z sali, często zostaję z pytaniami, które we mnie dojrzewają. Pomyślałem, iż warto się nimi dzielić – nie po to, by dawać oceny czy wystawiać noty, ale by zapraszać do rozmowy. Bo teatr – jeżeli jest prawdziwy – nie kończy się na scenie. On żyje w nas długo po tym, gdy gasną światła.

Który spektakl zasługuje na to, by od niego zacząć? Wybór padł na przedstawienie, które zostawiło we mnie trwały ślad…

„Życie Pani Pomsel” w reżyserii Grzegorza Małeckiego to spektakl wyjątkowy. Monodram staje się tu przestrzenią całkowitego skupienia, ciszy i refleksji. A wszystko to dzięki niesamowitej Annie Seniuk, która w roli tytułowej pani Pomsel – sekretarki Josepha Goebbelsa – daje popis aktorskiej dyscypliny, pokory i siły. To nie jest rola, w której można ukryć się za efektowną scenografią czy przykuwającymi uwagę trikami reżyserskimi. Cała odpowiedzialność spoczywa na aktorce – i właśnie w tej odpowiedzialności tkwi jej wielkość.

Przez niemal dwie godziny patrzymy na siedzącą niemal nieruchomo Annę Seniuk… bez scenicznego blichtru, bez teatralnych sztuczek. A mimo to, a może właśnie dlatego, ani przez moment nie odczuwamy nudy. Wręcz przeciwnie – jesteśmy zahipnotyzowani. Seniuk mówi… i świat cichnie. Jej głos jest raz spokojny, raz chłodny, czasem miękki, a czasem wręcz tnący. Pauzy mówią równie wiele jak słowa. Każde zdanie wybrzmiewa jak echo tamtej epoki, a jednocześnie dotyka nas współcześnie.

Słowa, które padają, są mocne, przejmujące, czasem okrutnie banalne w swej wymowie, a jednak bolesne. Bo trudno uwierzyć, iż pani Pomsel „nic nie wiedziała”. Trudno pojąć, jak można było przez lata pracować w samym centrum nazistowskiej propagandy i pozostać „niewinną” – jak sama o sobie mówi. A jednak sztuka nie ocenia wprost. Nie dostajemy gotowej odpowiedzi, nie ma moralizatorskiego tonu. Zamiast tego zostajemy zmuszeni do konfrontacji z pytaniami: gdzie leży granica odpowiedzialności? Czy milczenie i bierność są równie groźne jak aktywne uczestnictwo w złu?

Jak łatwo zrzucić winę na „czasy”, „system”, „przełożonych”. Jak wygodnie żyć w samozakłamaniu. To brzmi znajomo również dziś – w świecie, w którym równie często słyszymy późniejsze tłumaczenia: „to nie ja”, „źle zostałam zrozumiana”, „ktoś wyciągnął moje słowa z kontekstu”. Czyż nie powtarza się to samo mechaniczne unikanie odpowiedzialności, tyle iż w innych dekoracjach?

To bardzo smutna opowieść – nie tylko o historii, ale też o ludzkiej naturze. O obojętności, która potrafi zabijać równie skutecznie jak akty przemocy. O milczeniu, które współtworzy zło. Historia pani Pomsel to przecież nie tylko niemiecka przeszłość – to również uniwersalna lekcja o tym, iż zło karmi się biernością, iż dzieje się obok nas, kiedy odwracamy wzrok. Czy dzisiaj jesteśmy bardziej czujni? Czy potrafimy reagować, kiedy wokół nas dzieje się niesprawiedliwość?

Anna Seniuk udowadnia, iż wielkie aktorstwo nie potrzebuje scenografii, muzyki czy efektów specjalnych. Wystarczy głos, spojrzenie, pauza. I historia opowiedziana w sposób, który nie daje spokoju. To doświadczenie teatralne, które nie kończy się wraz z oklaskami – ono wraca, zmusza do myślenia, do stawiania sobie niewygodnych pytań.

Jeśli będziecie mieć okazję, idźcie do Teatru Polonia. To jedno z tych doświadczeń, które zostają na długo. Nam udało się zrobić z p. Anną zdjęcie i chwilę porozmawiać – niezwykle sympatyczna i skromna. Taka sama na scenie i poza nią – prawdziwa.

Na koniec chciałbym zadać pytanie – zarówno sobie, jak i Wam, Czytelnikom: czy taki cykl felietonów o teatrze ma sens? Czy warto pisać o scenicznych doświadczeniach, dzielić się emocjami, które rodzą się w ciszy widowni? A może teatr, tak jak dobre przedstawienie, powinien żyć tylko w pamięci tych, którzy go doświadczyli?

***

Spektakl: Życie Pani Pomsel, Teatr Polonia, Warszawa

Reżyseria: Grzegorz Małecki

Przekład: Małgorzata Wrzesińska

Scenografia i kostiumy: Dorota Kołodyńska

Światło i projekcje: Prot Jarnuszkiewicz i Grzegorz Małecki

Animacje: Julia Mirny

Asystentka scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska

Realizacja światła: Waldemar Zatorski

Realizacja dźwięku: Michał Suwiński

Producent wykonawczy: Magdalena Kłosińska, Asystentka producenta wykonawczego: Rozalia Saramonowicz

Inspicjentka: Magdalena Kłosińska

Obsada:
Anna Seniuk, w materiałach film

Idź do oryginalnego materiału