Gdy zakładasz nową koszulkę, prawdopodobnie nie myślisz o tym, iż mogłaby napełnić kilka tysięcy butelek wody. A jednak – właśnie tyle potrzeba, by ją wyprodukować. Ślad wodny ubrań to jedna z najmniej zauważalnych, a zarazem najbardziej dramatycznych odsłon współczesnej mody. O tym, jak przemysł odzieżowy drenuje światowe zasoby wody, czym grozi fast fashion i dlaczego recykling to często tylko marketingowa zasłona dymna, rozmawiamy z Aleksandrą Włodarczyk, ekspertką w zakresie zrównoważonej mody.
Agnieszka Hobot: Produkcja odzieży wymaga ogromnych ilości wody – od uprawy bawełny po procesy barwienia i wykańczania tkanin. Czy świadomość ekologiczna wśród konsumentów rośnie, czy przez cały czas traktujemy ubrania jedynie jako produkt końcowy, nie zastanawiając się nad ich wpływem na środowisko?
Aleksandra Włodarczyk: Świadomość konsumentów w kwestiach związanych z przemysłem odzieżowym rośnie, a to nie tylko dzięki aktywistom i organizacjom pozarządowym, ale coraz częściej także dzięki mediom masowym. Tematy dotyczące obciążeń środowiskowych, społecznych i zdrowotnych związanych z branżą tekstylną i odzieżową są podejmowane coraz częściej. Niestety, ogólna świadomość społeczna wciąż pozostaje na stosunkowo niskim poziomie – jest niewystarczająca.
Warto zauważyć, iż istnieje znaczna rozbieżność pomiędzy zapowiedziami a rzeczywistymi decyzjami zakupowymi. Chociaż Polacy deklarują chęć kupowania odzieży w sposób bardziej odpowiedzialny, to w momencie podejmowania ostatecznej decyzji cena przez cały czas odgrywa kluczową rolę. Znormalizowaliśmy sobie tanie i częste zakupy odzieży, traktując je jak oczywistość. Tymczasem szybka moda powstaje kosztem masowej eksploatacji zasobów naturalnych, ogromnego zanieczyszczenia środowiska, łamania praw człowieka w krajach produkcyjnych oraz negatywnego wpływu na zdrowie konsumentów.
A.H.: W kontekście śladu wodnego często mówi się o bawełnie, ale czy są inne procesy, które równie mocno obciążają zasoby wodne? Które elementy produkcji można zoptymalizować, aby ograniczyć nadmierne zużycie wody?
A.W.: Najnowszy raport Europejskiej Agencji Środowiskowej z marca tego roku ujawnia, iż przemysł odzieżowy w Unii Europejskiej zajmuje czwarte miejsce pod względem zużycia wody, zaraz po spożywczym, budownictwie oraz restauracjach i hotelach. Pomimo iż konsumpcja na osobę między 2010 a 2022 r. wzrosła o 15 proc., to zużycie wody w tym czasie pozostało praktycznie niezmienne (spadek o 1 proc.). Intensywność zużycia wody w branży tekstyliów spadła o 15 proc., co jednak zrównoważył wzrost wolumenów konsumpcji, a więc nie odnotowano bezwzględnego spadku zużycia wody na osobę.
Globalne roczne zapotrzebowanie na wodę w przemyśle tekstylnym szacuje się na 93 mld m3. Ślad wodny branży mody obejmuje nie tylko bezpośrednie zużycie, ale także pośrednie, na przykład w produkcji chemikaliów. Bawełna konwencjonalna rzeczywiście jest najbardziej wodochłonnym włóknem, odpowiadając za 69 proc. ich śladu wodnego, ale woda wykorzystywana jest adekwatnie na każdym etapie produkcji, od czyszczenia, przez bielenie, merceryzację i wykończenie, a także podczas użytkowania, czyli prania odzieży.
Wyzwania branży związane z wodą to nie tylko jej wysokie zużycie, ale także zanieczyszczenie. Główne czynniki kształtujące globalny wpływ zanieczyszczeń to barwienie i wykańczanie, przygotowanie przędzy oraz produkcja włókien.
Mamy dostęp do technologii, które mogą ograniczyć zużycie wody i zmniejszyć wykorzystanie niebezpiecznych środków chemicznych. Przykładem jest produkcja bawełny organicznej, która zużywa o ponad 90 proc. mniej wody niż konwencjonalna. Warto zwrócić uwagę na procesy w zamkniętym obiegu, takie jak bardziej przyjazna wersja wiskozy lub lyocellu. Jednak powszechny rozwój tych technologii jest hamowany przez wysoką cenę.
A.H.: Wiadomo, iż produkcja taniej odzieży odbywa się głównie w krajach rozwijających się, gdzie problem deficytu wody i jej jakości już jest ogromny. Jak bardzo fast fashion przyczynia się do pogłębiania globalnego kryzysu wodnego i jakie konsekwencje ponoszą lokalne społeczności?
A.W.: Aby zaspokoić ogromne zapotrzebowanie na wodę w przemyśle tekstylnym, wydobywa się rocznie około 180 mln m3 wód gruntowych. Niestety, odbudowa tych zasobów zajmuje wiele lat i nie nadąża za aktualnym popytem, co sprawia, iż wody gruntowe uznawane są za zasób nieodnawialny.
Jednym z przykładów negatywnego wpływu nadmiernego poboru wód gruntowych jest stolica Bangladeszu, Dhaka. Tam poziom wód gruntowych spadł o ponad 60 m w ciągu ostatnich 50 lat i przez cały czas się obniża. To powoduje wyczerpywanie cennego zasobu oraz osiadanie gruntów. Wody gruntowe odgrywają kluczową rolę w podtrzymywaniu warstw skał i gleby, więc ich obniżenie może prowadzić do stopniowego osiadania ziemi, stanowiąc poważne zagrożenie dla budynków i infrastruktury.
Ponadto nadmierne pobranie wód gruntowych, w połączeniu z nierównomiernymi opadami spowodowanymi zmianą klimatu, może zwiększyć zasolenie wód i gleby, wpływając na zmiany w całych ekosystemach. Innym dramatycznym przykładem jest Jezioro Aralskie, które w ciągu kilkudziesięciu lat zmniejszyło swoją objętość o 90 proc. z powodu uprawy bawełny na tych obszarach. Dziś tam, gdzie kiedyś było życie, rozciąga się pustynia.
A.H.: Czy istnieją technologie lub strategie w przemyśle odzieżowym, które pozwalają ograniczyć zużycie wody i zmniejszyć zanieczyszczenie? Na jakie zmiany w branży możemy realnie liczyć w najbliższych latach?
A.W.: Zmiany w branży odzieżowej, niezależnie od tego, czy dotyczą zużycia wody, emisji gazów cieplarnianych czy praw człowieka, wymagają współpracy i świadomego podejścia trzech stron: biznesu, konsumentów i legislatorów. w tej chwili największą barierą dla wdrożenia innowacyjnych i zasobooszczędnych rozwiązań jest ich cena, wyższa w porównaniu z tradycyjnymi metodami. Technologie oszczędzające wodę istnieją i stają się coraz bardziej efektywne, jednak ich wykorzystanie zależy od zaangażowania wszystkich stron. Zarówno firmy, jak i konsumenci muszą być gotowi zapłacić więcej za odzież, a rządy powinny wprowadzać tę zmianę w sposób przemyślany.
W warunkach kryzysu gospodarczego jest to niezwykle trudne i osiągnięcie celu z pewnością się przedłuży. Przyzwyczailiśmy się do taniej odzieży, a zmiana nawyków wymaga czasu. Komisja Europejska podjęła ogromny wysiłek w celu uregulowania branży, przygotowując i wdrażając Strategię UE na rzecz zrównoważonych wyrobów włókienniczych w obiegu zamkniętym, której celem jest odejście od szybkiej mody do 2030 r.
Aktualnie niestety Europa i Stany Zjednoczone są zalewane tanią odzieżą z chińskich platform, więc presja na ceny pozostało większa. Światowi giganci wchodzą w tę wojnę, szukając sposobów na konkurowanie. Jestem optymistką, ale z przykrością muszę stwierdzić, iż ta zmiana potrwa dłużej niż zakładaliśmy.

A.H.: Czy recykling ubrańrzeczywiście może znacząco zmniejszyć presję na zasoby wodne, czy to raczej chwyt marketingowy, który nie rozwiązuje problemu nadprodukcji?
A.W.: Recykling jest ważnym elementem, ale w ramach gospodarki obiegu zamkniętego istnieje o wiele więcej strategii, które skupiają się chociażby na przedłużeniu cyklu życia produktów. Takie przykładowe modele biznesowe obejmują naprawy, wypożyczenia lub ubrania jako usługę. Recykling powinien być ostatnim etapem, kiedy ubranie zupełnie nie nadaje się już do użycia.
Gospodarka obiegu zamkniętego jest kierunkiem, w którym wszyscy chcemy zmierzać, jednak od lat wiadomo, iż tylko 1 proc. odzieży podlega recyklingowi i jest przerabiany na nowe ubrania. I to niestety się nie zmienia i wynika z faktu, iż innowacyjne technologie są trudne do skalowania i droższe. Potrzebujemy zatem świadomego zaangażowania, zarówno firm, jak i konsumentów. Szeroka edukacja ekologiczna jest niezbędna, aby zacząć zmieniać paradygmaty rządzące dzisiejszym światem. Nadprodukcja i nadkonsumpcja są pierwotnymi problemami branży mody, z których wynika skala konsekwencji na każdym polu.
Recykling jest ważnym rozwiązaniem, ale nie jedynym. Niestety, podobnie jak w przypadku plastiku, stał się źródłem greenwashingu. Śledztwa dziennikarskie wykazały, iż odzież zbierana w sklepach nie zawsze trafia tam, gdzie powinna.
A.H.: Jak możemy ograniczyć swój ślad wodny w szafie?
A.W.: Pierwszą radą, którą zawsze daję, jest minimalizm i kupowanie tylko tych rzeczy, które będziemy kochać przez lata, z wzajemnością… Moda może być przyjemna, radosna i wzmacniająca! Ta euforia powinna wynikać z jakości, trwałości i stylu, a nie z ciągłych zakupów, które często są wynikiem trudnego dnia, zmęczenia czy stresu.
Odzież z drugiej ręki, organiczna bawełna, len, konopie, wiskoza z oznaczeniem EcoVero czy lyocell z oznaczeniem Tencel to z pewnością wybory, które oszczędzają wodę. Jednak to ograniczenie konsumpcji ma realny wpływ na zmniejszenie śladu wodnego, zarówno na etapie produkcji, jak i użytkowania. Minimalizm w modzie nie tylko redukuje ilość odpadów, ale także promuje bardziej zrównoważone podejście do mody, w której jakość i trwałość są priorytetem.
A.H.: Czy odpowiedzialna moda to przyszłość, czy tylko niszowy trend?
A.W.: Według mojej oceny, trend zrównoważonego rozwoju w branży mody będzie się rozwijał z różną prędkością. Choć droga przed nami jest długa, nie mamy innej możliwości. Nasza planeta ma swoje granice, które coraz częściej przekraczamy. Branża modowa jest jedną z czołowych gałęzi przemysłu o największym wpływie na klimat, zasoby naturalne, wykorzystanie gruntów, zanieczyszczenie i ludzi. Dlatego transformacja w kierunku bardziej zrównoważonych praktyk jest nieunikniona i konieczna dla przyszłości naszej planety.
A.H.: Wiele marek deklaruje przejście na bardziej ekologiczne procesy, ale czy to rzeczywista zmiana, czy jedynie strategia marketingowa? Jakie są realne szanse na to, iż moda stanie się bardziej przyjazna dla środowiska, a woda przestanie być jej ukrytym kosztem?
A.W.: W wielu przypadkach, zwłaszcza w tanich markach fast fashion, wiele działań prośrodowiskowych nie przyczynia się do realnej zmiany, a często są one greenwashingowe, jak wcześniej wspomniane kosze na odzież używaną. Do realnej zmiany potrzebujemy prawdziwego zaangażowania. Niestety, po stronie biznesu wciąż go nie widać, a przynajmniej nie na dużą skalę. Często są to działania wyrywkowe i jednostkowe, które mają głównie wydźwięk wizerunkowy. Oczywiście, nie jest to proste zadanie, zwłaszcza z uwagi na złożoność łańcuchów dostaw oraz fakt, iż zdecydowana większość wpływów środowiskowych i społecznych powstaje tam, gdzie marki mają ograniczoną możliwość oddziaływania. Jednak nie można powiedzieć, iż to zdejmuje z nich odpowiedzialność. Przemyślana strategia zrównoważonego rozwoju jest kluczem do skutecznej implementacji zmian.
Uważam, iż branża potrzebuje znacznie dłuższej perspektywy czasowej niż założony przez Komisję Europejską rok 2030. Jednak to właśnie działania legislacyjne na poziomie Unii dają firmom silny sygnał, iż mijają czasy beztroskiego wzrostu kosztem dobrostanu planety i nas wszystkich. To właśnie ta odgórna presja jest najbardziej skuteczna, by zmobilizować biznes do odpowiedzialnego działania. Do tej pory firmy nie brały pod uwagę, iż zmieniający się klimat może mieć bezpośrednie przełożenie na ich interesy. Niedawno wprowadzona dyrektywa CSRD wymaga od firm przeprowadzenia analizy podwójnej istotności, w której muszą one rozważyć nie tylko swój wpływ na środowisko i ludzi, ale także potencjalne finansowe zagrożenia wynikające np. ze zmiany klimatu. To pozwala zarządom gwałtownie zrozumieć, iż bez zdrowej planety nie ma biznesu.
Aleksandra Włodarczyk – ekspertka w zakresie zrównoważonej mody, założycielka portalu Świadomy Konsument Mody oraz Fashion Futures – firmy wspierającej przedsiębiorstwa odzieżowe w zrównoważonych strategiach produktowych.