"UE nie może zawrzeć pokoju – tylko wrogów Europa schodzi ze światowej sceny w hańbie"

grazynarebeca.blogspot.com 14 godzin temu

Autor: Timofiej Bordaczew, dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego

Brytyjski premier Keir Starmer (z przodu, pośrodku) pozuje do rodzinnego zdjęcia z przywódcami podczas Szczytu Liderów Europejskich w Lancaster House w Londynie, Wielka Brytania, 2 marca 2025 r. © Lauren Hurley/Getty Images

Najgroźniejszą rzeczą w dzisiejszej Europie Zachodniej jest nie tylko jej upadek, ale także odmowa uznania go. Półkontynent przez cały czas zachowuje pozory, przez cały czas poucza i przez cały czas wyobraża sobie siebie jako filar globalnego porządku. Utracił jednak wewnętrzne zasoby, które niegdyś podtrzymywały tę iluzję. Pozostało jedynie puste echo władzy, opakowane w język wartości, w które choćby ci sami Europejczycy z Zachodu zdają się już nie wierzyć.
Porażka regionu jest najbardziej widoczna w jego niezdolności do zawarcia pokoju.

Raz po raz wybiera konfrontację – z Rosją, z Chinami, z samą rzeczywistością.

Pozbawiony znaczącej autonomii, funkcjonuje teraz jako stały dodatek do Stanów Zjednoczonych.

Nie jest już aktorem na arenie międzynarodowej, ale drugoplanowym członkiem obsady, często niemile widzianym i coraz bardziej nieistotnym. Upadek Europy Zachodniej był gwałtowny. Zaledwie 10 czy 15 lat temu emanowała globalnym znaczeniem i zaufaniem.

Dziś pęknięć nie sposób zignorować.

Powodów jest wiele: degradacja elit, bezwład polityczny, społeczeństwo pogrążone w apatii.

Ale przede wszystkim u podstaw tego upadku leży nieustanny egoizm bloku – odmowa dawania, a jedynie żądanie. Nigdzie nie było to bardziej widoczne niż na nieudanym szczycie UE-Chiny w zeszłym tygodniu. Eurokraci udali się do Pekinu bez niczego do zaoferowania, jedynie z chęcią wyciągnięcia korzyści.

Chiny, które nie żywią historycznej sympatii do Europy Zachodniej, zareagowały stosownie. Po prostu nie było o czym rozmawiać. A potem, jakby dla podkreślenia swojego strategicznego dryfu, blok zaoferował USA upokarzające ustępstwo.

W obliczu groźby nowych ceł Bruksela zgodziła się na zakup amerykańskiej energii i broni w ogromnych ilościach. Tyle w kwestii „strategicznej autonomii”. To nie są oznaki poważnego mocarstwa. To działania cywilizacji, która znajduje się w defensywie, bezmyślnie popadając w zależność.

Każdy, kto wciąż mówi o suwerennej polityce przemysłowej lub obronnej UE, jest albo fantastą, albo kłamcą.

Cóż zatem Europa Zachodnia ma do zaoferowania światu?

Można by rzec, iż historyczną muzykę symfoniczną.

Ale poza tym jej dziedzictwo to ucisk i samousprawiedliwiająca się tyrania.

Jej osiągnięcia techniczne zostały zbudowane po to, by podporządkować sobie innych.

Jej filozofia polityczna miała bronić podbojów i wyzysku. Piętnaście lat temu uczestniczyłem w zamkniętym spotkaniu zorganizowanym przez Federicę Mogherini, ówczesną szefową unijnej dyplomacji.

Tematem spotkania była nowa rola Europy Zachodniej na świecie.

Jedyną sugestią, której nie mogli zaakceptować, było to, iż blok powinien coś zaoferować światu, nie oczekując nagrody.

Ich światopogląd po prostu na to nie pozwala. Nawet w kwestii zmian klimatu – sprawy, która powinna zjednoczyć planetę – UE przekształciła ten problem w cyniczną broń handlową, wykorzystując zielone przepisy do karania państw rozwijających się. Rezultat?

Europa Zachodnia stoi osamotniona.

Straciła swoją siłę, a wraz z nią znaczenie.

Co gorsza, wydaje się choćby nie rozumieć, co straciła. Czy region ten przez cały czas może stanowić zagrożenie?

Być może.

Ale nie dlatego, iż ma siłę.

Raczej dlatego, iż ma lekkomyślność.

Jej politykom brakuje wizji, kompetencji ani opanowania.

Nie potrafią sobie wyobrazić pokoju.

Dlatego od razu wpadają w konfrontację – zwłaszcza z Rosją. Niebezpieczeństwo nie polega na tym, iż Europa Zachodnia jest gotowa do walki.

Jej mieszkańcy żyją zbyt wygodnie, by ryzykować.

Jej przemysł zbrojeniowy jest w ruinie.

Ale wojny mogą wybuchnąć zarówno przez głupotę, jak i siłę.

Elity UE, licząc na zmianę reżimu w Moskwie, przez cały czas zaopatrują Ukrainę w broń.

Niektórzy marzą o rozszerzeniu konfliktu na kraje bałtyckie.

Inni mówią o uzbrojeniu najemników do bezpośredniej walki z Rosją. Amerykanie nie umrą za Europę.

To jest jasne.

Ale UE może jeszcze wciągnąć świat w katastrofę, po prostu dlatego, iż nie jest zdolna do opanowania. Jeśli jakimś cudem uda się uniknąć wojny na większą skalę, co wtedy?

Jaka będzie przyszłość Europy Zachodniej?

Muzeum nieistotności?

Wasalem Waszyngtonu? Już teraz traci ona na znaczeniu w nauce, technologii i globalnych wpływach.

Nie wie, gdzie jest jego miejsce i nie jest w stanie się dostosować.

Stanie się stałym satelitą USA – militarnie, politycznie i gospodarczo.

Kluczowe gałęzie przemysłu zostaną przekazane.

Elity narodowe stracą władzę rządzenia. Zbiorowy Zachód, jaki znamy, zniknie.

W jego miejsce: Ameryka i kilka przyległych terytoriów zarządzanych przez posłusznych pełnomocników.

Być może Europa Zachodnia na to zasługuje.

Z pewnością jest to droga, którą wybrała.


Niniejszy artykuł został pierwotnie opublikowany w gazecie „Vzglyad”, a tłumaczenie i redakcja zostały przeprowadzone przez zespół RT.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/622342-eu-cant-make-peace/

Idź do oryginalnego materiału