Sundarbans – największy las namorzynowy na świecie

9 godzin temu
Zdjęcie: Sundarbans las namorzynowy


Dziś, 26 lipca, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Ochrony Ekosystemu Namorzynów. W kalendarzu świąt przyrodniczych nie jest to data szczególnie medialna – a szkoda, bo chodzi o jedne z najbardziej niedocenianych ekosystemów na świecie. Jednym z przykładów jest Sundarbans – największy las namorzynowy na świecie.

Lasy namorzynowe – żywioł i zapora

Są zarośnięte, błotniste, trudno dostępne. Przez lata traktowano je jak strefy nieprzydatne gospodarczo. Dziś wiemy, iż bez nich wiele wybrzeży już dawno zniknęłoby pod wodą. Namorzyny – bo o nich mowa – to naturalne pancerze chroniące ląd przed falami sztormowymi, tsunami i erozją. Ich splątane korzenie zatrzymują osady, filtrują zanieczyszczenia i pomagają utrzymać równowagę hydrologiczną. Jednocześnie pochłaniają ogromne ilości dwutlenku węgla, przez co zyskały status cichych sojuszników klimatu.

Sundarbans, czyli świat między wodą a lądem

Wyobraź sobie labirynt rzek, kanałów i błotnistych wysp, który ciągnie się kilometrami na pograniczu Bangladeszu i Indii. To Sundarbans – największy las namorzynowy na świecie, wpisany na listę UNESCO. Nie ma tu asfaltu ani latarni. Są za to ślady tygrysów w mule, błoto po kolana i woda, która w rytmie pływów, dwa razy dziennie zmienia kierunek. Ten ekosystem rozciąga się na ponad 10 tys. km² i został ukształtowany przez trzy rzeki: Ganges, Brahmaputrę i Meghnę. I chociaż z lotu ptaka wygląda jak dzika plama zieleni, to żywa, pulsująca struktura, w której codziennie toczy się walka o przetrwanie, ludzi i zwierząt.

Tygrys wśród mangrowców i inne cuda

Sundarbans tętni życiem, To właśnie tutaj, wśród namorzynów, można natknąć się na tygrysa bengalskiego – symbol tej dzikiej krainy. Nie przemieszcza się po suchym lądzie, tylko… pływa. Tak, to jedyny duży kot, który doskonale radzi sobie w wodzie i potrafi przepłynąć kilka kilometrów między wyspami w poszukiwaniu pożywienia. Obok niego żyją koty rybackie, dzikie świnie, warany, delfiny gangesowe, krokodyle estuaryjne. W koronach drzew odzywają się czaple i zimorodki, a w mule pełzają tysiące bezkręgowców. Tutejszy błotny chaos to dom dla kilkuset gatunków ptaków i punkt startowy dla milionów ryb – większość z nich zaczyna tu swoje życie.

zdj. Ashique Anan Abir/Unsplash

Co lub kto zagraża lasom namorzynowym?

Sundarbans to nie jest miejsce, które można spokojnie przekształcić i zapomnieć o jego wartości. To ekosystem, który wymaga stałej ochrony. Co stanowi największy problem? Niestety, człowiek. Pod topór idą drzewa, żeby zrobić miejsce pod stawy hodowlane. Turyści zostawiają tony plastiku, a rzeki, które kiedyś niosły życie, teraz niosą ścieki i muł. Poziom morza rośnie, sztormy są coraz częstsze, a korzenie drzew nie mają czasu się zakotwiczyć. Ostatecznie cała delta powoli rozpada się, a życie, które z niej korzysta, zostaje wypchnięte poza margines.

Lasy namorzynowe nie są zieloną ciekawostką ani tłem dla egzotycznych zdjęć z dronów. To żywa tarcza, która chroni miliony ludzi i zwierząt. Pochłaniają dwutlenek węgla, zatrzymują fale sztormowe, oczyszczają wodę. Dają pracę rybakom, miód zbieraczom i cień tym, którzy żyją na granicy lądu i morza. Bez nich przybrzeżne wioski znikną przy pierwszym większym cyklonie. A my, chodź oddaleni o tysiące kilometrów, też odczujemy tę lukę – w zmianie klimatu, migracjach, łańcuchach pokarmowych. Dziś, 26 lipca, mamy okazję, by powiedzieć to głośno: ochrona lasów namorzynowych to nie moda, tylko konieczność. Sundarbans może zniknąć szybciej, niż nam się wydaje.

Idź do oryginalnego materiału