„Stan Wyjątkowy”. Hołownia knuje z Kaczyńskim. Nawrocki idzie na zwarcie z rządem. Konfederaci ograli Tuska

news.5v.pl 8 godzin temu

Mimo późnej pory fotoreporterzy „Faktu” podeszli do sprawy poważnie, rozumiejąc, iż nieposzlakowana opinia marszałka to sprawa wagi państwowej. Ustawili więc lufy swych aparatów na parkingu pod apartamentowcem Bielana. Jakież było ich zdumienie, gdy po 1.00 w nocy pojawiła się tam limuzyna prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego oraz auto jego ochrony. Kaczyński z obstawą wyjechał po niespełna godzinie. A ok. 2.30 w nocy z apartamentowca wyszedł wicemarszałek Senatu Michał Kamiński, by wsiąść do swego służbowego czarnego bolidu z kierowcą.

Stefan Maszewski/REPORTER / East News

Jarosław Kaczyński, Adam Bielan

Oficjalnie nic tu się nie zgadza. Co prawda Bielan z Kamińskim stanowili nierozłączną parę propagandystów Kaczyńskiego, ale rozstali się z nim w 2010 r. Po porażce w przyspieszonych wyborach prezydenckich po Smoleńsku Kaczyński zaostrzył kurs PiS i wyrzucił ich z partii. Bielan po latach wrócił, ale Kamiński nie — przez co dokonał się ich oficjalny rozwód polityczny.

MACIEJ MACIERZYNSKI/REPORTER / East News

Adam Bielan i Michał Kamiński w 2002 r.

Kamiński związał się najpierw z Platformą, a teraz formalnie współpracuje z PSL — i od 15 lat jest jednym z najbrutalniejszych krytyków Kaczyńskiego. Tylko w ostatnim czasie, wyzywał go od mafijnych hersztów, drwił, iż jest „wielkim prorokiem niewielkich rozmiarów” i promował hasło „PiS is bad”. O Hołowni nie ma choćby co wspominać — oficjalnie odsądza Kaczyńskiego od czci i wiary, płakał nad łamaną przez niego Konstytucją i domagał się przyspieszenia w rozliczaniu PiS-owców.

O co chodzi w tym zlocie hipokrytów? jeżeli w polityce nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o władzę, pieniądze lub obie te rozkosze jednocześnie.

Ile było spotkań Hołowni z Kaczyńskim? Na pewno nie jedno

Przede wszystkim — Bielan i Kamiński już od dłuższego czasu potajemnie się spotykali. Słyszeliśmy o tym przynajmniej od zmiany władzy — o czym wielokrotnie mówiliśmy w „Stanie Wyjątkowym”. Ale, przyznajemy, nie wiedzieliśmy, iż stoi za tym twarda polityka. Kaczyński ot tak nie wpadłby w nocy z czwartku na piątek do Bielana, akurat wtedy gdy jest tam Kamiński. A zatem trzeba zakładać, iż we trójkę spotykali się już wcześniej.

Fakt / Materiał prasowy

Limuzyny (zdj. „Fakt”)

Słyszymy z kręgów obecnej władzy niechętnych Hołowni, iż także on mógł kolejny już raz potajemnie się spotkać z Kaczyńskim. Dlaczego te spotkania są tak ważne? Przede wszystkim dlatego, iż są nocne i tajne, czyli spiskowcy mają coś do ukrycia. Po wtóre — dlatego, iż choćby po zdemaskowaniu knucia żaden jego uczestnik nie mówi otwarcie, w jakim gronie się spotkali i o czym rozmawiali.

Kamiński nakrzyczał na nas, gdy zadzwoniliśmy, by zapytać, czy spotkał się z hersztem mafii Kaczyńskim i czy asystował im Hołownia, który uważa, iż PiS trzeba osądzić. — Moje prywatne spotkania to moja sprawa. Niedługo zaczniecie mi grzebać w śmietniku — rzucił nam, co traktujemy jako zapowiedź zmiany otoczenia podczas następnych spotkań.

Fakt / Materiał prasowy

Michał Kamiński (zdj. „Fakt”)

Gdy przed publikacją poprosiliśmy SMS-em Szymon Hołownię o kontakt, odpisał nawiązując do felietonu na swój temat w „Newsweeku”: „Nikt nie potrzebuje Szymona” i dorzucił internetowy uśmieszek „:)”.

Na polemikę, iż Kaczyński, Bielan i Kamiński go potrzebują, już nie odpowiedział. Do dziś formalnie nie potwierdził, z kim spotkał się w bielanowym zaciszu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Na X (d. Twitterze) napisał ogólnikowo: „Regularnie spotykam się i rozmawiam z liderami Koalicji. Okazjonalnie — także z opozycją. W ostatnich miesiącach rozmawiałem i z Jarosławem Kaczyńskim, i z Mariuszem Błaszczakiem, i Markiem Suskim, i Adamem Bielanem, i Michałem Wójcikiem oraz wieloma innymi politykami PiS. Czasem tematem rozmów jest ważna dla opozycji ustawa, czasem wymiana informacji o sytuacji bieżącej, np. w kontekście relacji z USA. Tak było i tym razem. A pora? To nic nadzwyczajnego, iż dzień pracy kończę koło północy. Wczoraj o 21.30 wylądowałem w Warszawie po dniu wypełnionym obowiązkami marszałkowskimi w Gdańsku i Grudziądzu, a to był mój jedyny tego dnia „slot” na spotkanie i rozmowę. Koniec wyjaśnienia.”

Bielan mówi stosunkowo najwięcej, ale choćby on przyznaje się tylko do spotkania z Hołownią, przyznając jednocześnie, iż Kaczyński był u niego tego samego wieczoru. — Z Hołownią rozmawialiśmy na różne tematy, bardzo często również o kwestiach historycznych — prawi.

To potwierdza starą prawdę, iż Bielan mówi prawdę jak się pomyli.

Nocne spotykanie się z Kaczyńskim będzie mieć gigantyczne skutki dla Hołowni

Hołownia całkowicie się myli — to nie koniec wyjaśniania. To dopiero początek. Bo to spotkanie będzie mieć gigantyczne skutki. Zacznijmy od najdrobniejszych — to polityczny koniec Kamińskiego. W okolicach Koalicji Obywatelskiej jest spalony, w PSL pozostaje ciałem obcym. Być może — jak słyszymy — Kamiński ma zagwarantowane od Kaczyńskiego miejsce na liście do Senatu. Ale wyborcy prawicy mogą się pogubić w jego woltach, albo zwyczajnie nie zaakceptować tak skrajnego cynizmu — wszak przez 15 lat konsekwentnie pluł na PiS.

Ale przede wszystkim to polityczny samobój Hołowni. Marszałek został obnażony jako najsłabsze ogniowo koalicji — antypisowscy wyborcy nie zapomną mu kuglowania z Kaczyńskim. W dodatku Hołownia ma bardzo antypisowski klub i potajemnym spotkaniem u Bielana drastycznie osłabił swoją pozycję w Polsce 2050. W efekcie coraz więcej posłów jego partii będzie dryfować w kierunku Koalicji Obywatelskiej. Jednym słowem — knując z Kaczyńskim, Hołownia wydał wyrok na swoją partię.

Wojciech Olkusnik/East News / East News

Szymon Hołownia, Michał Kamiński

Co mógł zyskać? Mówiąc szczerze, słyszymy takie opowieści o tych nocnych rokowaniach, iż szeroko otwieramy oczy. Otóż Hołownia miał rozmawiać o utworzeniu wraz z PiS „rządu technicznego” — taki pomysł Kaczyński rzucił po wyborach prezydenckich, by usunąć Tuska. Kaczyński zdawał sobie sprawę, iż bez przeflancowania na swą stronę PSL lub Polski 2050 nie obali Tuska. Dlatego wysłał emisariuszy do chłopów — ale zostali odesłani z kwitkiem. Ludowcy co prawda nie wykluczają opuszczenia koalicji, ale uważają, iż to nie pozostało ten moment. W tej sytuacji PiS-owcy zaczęli podchody pod Hołownię. Pośrednikiem był właśnie Kamiński, który — jak słyszymy w Polsce 2050 — ma na marszałka duży wpływ.

Słyszymy także, iż Hołownia negocjował dla siebie stołek premiera w koalicji z PiS. Zachodzimy w głowę, jak można być tak naiwnym, by nie rozumieć, iż po obaleniu Tuska rękami Hołowni, Hołownia zostałby obalony rękami Kaczyńskiego. Inna rzecz — powtórzmy — iż Polska 2050 jest partią antypisowską i większość z 32 posłów tej partii na pewno nie poparłaby rządu premiera Hołowni z choćby cichym wsparciem PiS.

Knucie Hołowni z Kaczyńskim pomoże Tuskowi. Marszałek Sejmu stanie się czarnym charakterem koalicji

Paradoksalnie, knucie Hołowni z Kaczyńskim pomoże Tuskowi. Od przegranych wyborów prezydenckich premier był pod ostrzałem — także własnego elektoratu. Wyborcy byli rozczarowani fatalną kampanią Rafała Trzaskowskiego i oczekiwali od premiera wyjaśnienia wątpliwości dotyczących przebiegu głosowania. Badania, które widzieli autorzy „Stanu Wyjątkowego” pokazują, iż Tusk zawiódł swoich zwolenników — dlatego skupiał się na nim ich gniew.

Teraz, po zdemaskowaniu kontaktów Kaczyńskiego i Hołowni, sytuacja się zmieniła — jest nowy czarny charakter. Tusk może się usprawiedliwiać, wskazując na Hołownię jako piątą kolumnę Kaczyńskiego w koalicji. Już ogłosił na X (Twitterze): „Jak widzicie, utrzymanie koalicji jest trudne, ale możliwe, podobnie jak przebudowa rządu i uzgodnienie strategii, która pozwoli przejść do ofensywy po przegranej w wyborach prezydenckich. Wymaga oczywiście odwagi i lojalności. Mimo znanych Wam trudności, zrealizuję to zadanie”.

W dodatku w tę opowieść dobrze wpisują się działania Hołowni w ostatnich miesiącach. To on torpedował kampanię Trzaskowskiego, ostro go atakując — rozbił m.in. planowaną debatę kandydata KO z przedstawicielem PiS Karolem Nawrockim w Końskich.

Jednocześnie pojawiał się na wszystkich debatach Telewizji Republika, na które nie chodzili inni kandydaci koalicji — Trzaskowski oraz Magdalena Biejat z Lewicy. Dla jasności — w kampanii Hołownia ostro atakował także Karola Nawrockiego, a jednocześnie przed drugą turą wsparł Trzaskowskiego. To nie pasuje do opowieści o jego długotrwałych i zażyłych relacjach z PiS — tyle iż to dla wściekłych wyborców rządzącej koalicji nie ma dziś większego znaczenia. Hołownia, spotykając się z Kaczyńskim, podniósł rękę na koalicję i nadał swym działaniom — także przeszłym — propisowski sznyt.

Pawel Wodzynski/East News / East News

Szymon Hołownia na debacie w Końskich

Powiedzmy to wprost: to całkowicie zmienia jego osobistą sytuację i może zakończyć jego polityczną karierę. No bo kto miałby dziś zagłosować na partię Hołowni, o ile ta partia w ogóle przetrwa konszachty lidera z Kaczyńskim?

Jest jeszcze jeden element, który idealnie wpisuje się w opowieść o Hołowni jako kryptopisowcu — od pierwszych doniesień o nieprawidłowościach wyborczych marszałek zapowiada, iż na 6 sierpnia zwoła Zgromadzenie Narodowe i odbierze ślubowanie prezydenckie od Karola Nawrockiego. Dla jasności — politycy KO na czele z premierem i ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem rakiem wycofują się z sugestii masowych fałszerstw wyborczych. Ale — znów — to bez znaczenia dla tych, którzy naciskają na Hołownię, by odmówił zaprzysiężenia Nawrockiego do czasu ponownego przeliczenia wszystkich głosów oddanych w wyborach.

Nawrocki — dzięki Hołowni — jest pewien, iż za miesiąc zostanie prezydentem. I nie zasypia gruszek w popiele.

Nowy minister Nawrockiego uważa, iż Tusk i jego ministrowi realizują interesy Rosji

Właśnie ogłosił, iż szefem prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego będzie Sławomir Cenckiewicz, który ma wieloletnie porachunki z Donaldem Tuskiem i jego ludźmi. Przede wszystkim — próbował nie dopuścić do przejęcia przez nich władzy.

Jacek Domiński/Reporter / East News

Karol Nawrocki, Sławomir Cenckiewicz

Plan był taki. Pod koniec swych rządów PiS uchwaliło ustawę, powołującą komisję badającą rzekome powiązania z Rosją dawnej ekipy rządowej Tuska w latach 2007-2014. Komisja miała prawo politykom i urzędnikom uznanym za przychylnych Rosji wymierzyć karę 10 lat zakazu zajmowania stanowisk publicznych. W razie porażki wyborczej PiS komisja ta — składająca się wyłącznie z ludzi PiS, kierowanych przez Cenckiewicza — gwałtownie i bez żadnych przesłuchań uznać miała Tuska i kilku czołowych polityków Platformy za sprzyjających Rosji i wymierzyć im wieloletnie zakazy zajmowania stanowisk państwowych. W tej sytuacji prezydent miał odmówić powołania Tuska na premiera. Wszystko było dograne — tyle iż w finale Andrzej Duda pod naciskiem Amerykanów wycofał się z poparcia dla takich przepisów.

Mimo to tuż przed wyborami komisja powstała — tyle iż Duda wybił jej zęby swoją nowelizacją: straciła prawo karania zakazem zajmowania stanowisk publicznych. Dlatego, gdy po wyborach Cenckiewicz — osobisty wybór Kaczyńskiego na szefa komisji — przedstawił efekty jej prac, to mógł jedynie „zarekomendować”, by nie oddawać Tuskowi władzy. Wbrew swym marzeniom, nie mógł go zakazem zajmowania stanowiska premiera ukarać. Spieszył się — swój raport zaprezentował na kilka godzin przed odwołaniem wszystkich członków komisji przez nową władzę.

„W odniesieniu do byłego premiera Donalda Tuska oraz ministrów Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Tomasza Siemoniaka i Bartłomieja Sienkiewicza Komisja rekomenduje niepowierzanie im zadań, stanowisk i funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa” — głosi raport Cenckiewicza.

Filip Naumienko/REPORTER / East News

Szymon Hołownia, Jacek Cichocki

Dlatego właśnie powołanie go na szefa BBN to prowokacja Nawrockiego. Tusk jest dziś premierem, Siemoniak szefem MSWiA oraz koordynatorem specsłużb, Cichocki szefem Kancelarii Sejmu, Klich kieruje ambasadą Polski w USA, zaś Sienkiewicz jest europosłem i jednym z najbliższych ludzi Tuska.

Filip Naumienko/REPORTER / East News

Bartłomiej Sienkiewicz, Donald Tusk

Trudno sobie wyobrazić, iż będą współpracować z Cenckiewiczem — a Tusk i Siemoniak powinni blisko współpracować z szefem BBN. A to nie wszystko. Bo Cenckiewicz wówczas w 2023 r. grzebał w rządowych archiwach nie tylko po to, aby znaleźć kwity dla ruskiej komisji. Symultanicznie przygotowywał dla PiS-owskiej TVP propagandowy film „Reset”, który miał tezy o ruskich powiązaniach ekipy Tuska podać w wersji popularnej.

Radek Pietruszka / PAP

Donald Tusk i Tomasz Siemoniak w 2011 r.

Po wyborach władza mu tego nie zapomniała — po pierwsze usłyszał zarzuty za ujawnienie tajemnic państwowych podczas polowania na Tuska. A po wtóre stracił dostęp do najściślejszych tajemnic państwowych, w tym sekretów NATO. Teraz się o to z rządem procesuje i wygrał choćby w pierwszej instancji. Ale to nie koniec procesu. Inna rzecz, iż choćby jeżeli Cenckiewicz wygra i odzyska dostęp do tajemnic, to twórcom „Stanu Wyjątkowego” trudno go sobie wyobrazić obok Tuska i Siemoniaka podczas posiedzenia rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych — a szef BBN jest jego członkiem.

Nawrocki wysłał rządowi jeszcze jeden sygnał — iż nie powoła na pełnoprawnych ambasadorów i dyplomatów wprost kojarzonych z Platformą, takich jak Klich oraz Ryszard Schnepf, który kieruje polską placówką w Rzymie.

Marcin Obara / PAP

Ryszard Schnepf, Radosław Sikorski

Zaatakował także rząd za sytuację na granicy z Niemcami, wychwalając przy tym Roberta Bąkiewicza, narodowca, który biega po przejściach granicznych, prezentując się jako lider Ruchu Obrony Granic. Nie dziwimy się elektowi, wszak Bąkiewicz to znany wzór cnót. Gdy narobił długów, to fikcyjnie rozwiódł się z żoną, przepisując na nią majątek.

Wojciech Olkusnik/East News / East News

Robert Bąkiewicz i politycy PiS (dawniej z Suwerennej Polski)

Konfederaci ograli Tuska. Nic się nie dzieje na granicy, a premier wprowadził kontrole

Ale wróćmy do sytuacji na granicy. Wystarczyła niezbyt wyrafinowana prowokacja Konfederacji, by rząd Donalda Tuska stracił panowanie nad sytuacją. W poprzedni weekend politycy Konfederacji zaczęli alarmować, iż Polska stoi w obliczu inwazji imigrantów, przepychanych przez granicę z Niemcami. Narracja była prosta: Niemcy chcą, żeby Polska — cytując Krzysztofa Bosaka — zamieniła się „pojemnik na odrzuty”. W sieci zaroiło się od antyimigracyjnych fake newsów, a pod przejściami granicznymi zaczęły się gromadzić grupki kiboli, narodowców i samozwańczych „strażników granic”. Efekt? Społeczne poruszenie i rosnące poczucie, iż rząd nie kontroluje sytuacji. Tymczasem na granicy nie działo się absolutnie nic nadzwyczajnego — trwała rutynowa w ostatnich miesiącach przepychanka o przyjmowanie i wydalanie imigrantów.

Ale przez trzy dni rząd milczał. Kompletnie. Żadnego dementi, żadnego uspokojenia nastrojów, żadnej inicjatywy. A przecież premier rozumie, iż granica jest ważna — to właśnie na strachu przed niekontrolowaną migracją Tusk zbudował część swojej kampanii w 2023 roku, rozbijając PiS aferą wizową. Tym razem zawiódł — i to spektakularnie. Dopiero we wtorek, po politycznej burzy, premier w końcu zareagował. Zapowiedział tymczasowe kontrole na granicach z Niemcami i Litwą — czyli dokładnie to, czego domagała się Konfederacja. A zatem w praktyce przyznał jej rację. I to mimo iż dane Straży Granicznej są jednoznaczne: w maju i czerwcu Niemcy odesłali do Polski niespełna 100 osób przebywających na terenie Niemiec. To mniej niż w analogicznym okresie w 2023 r., czyli za czasów PiS.

Marysia Zawada/REPORTER / East News

Sławomir Mentzen, Krzysztof Bosak

Pójdźmy dalej. Od 1 maja do 15 czerwca niemiecka policja odmówiła wjazdu 1,1 tys. osobom, próbującym przekroczyć granicę polsko-niemiecką. Średnio to 724 osób zawracanych w ciągu jednego miesiąca. Dla porównania w całym 2024 r. Niemcy zawrócili na granicy z Polską 9387 osób. Średnio daje to 782 odmowy wjazdu na miesiąc — a zatem więcej niż w tej chwili.

Konfederacja wykorzystała sytuację perfekcyjnie — zmusiła Tuska do reakcji, która wyglądała jak kapitulacja. Nie ma się co dziwić, iż Kaczyński boi się konfederatów jak ognia. Tusk jeszcze nie wie, co z nimi począć — ale są już kanały komunikacji między KO a Konfederacją. Widać wyraźnie, iż młodzi radykałowie z Mentzenem i Bosakiem na czele wchodzą na polityczną scenę jak do siebie. A to dopiero początek ich spektaklu przed wyborami w 2027 r. — do tego czasu chcą się na dobre rozgościć na prawicy kosztem PiS.

Idź do oryginalnego materiału