Sąd Najwyższy: „Giertych dezinformuje”

4 godzin temu

Sąd Najwyższy stanowczo zdementował twierdzenia posła KO Romana Giertycha, który zarzucił sądowi odmowę udostępnienia dokumentów z ponownego przeliczenia głosów wyborczych. W oświadczeniu podkreślono, iż Giertych miał wgląd do akt sprawy, w której jest uczestnikiem, ale odmówił złożenia formalnego wniosku o dostęp do dokumentów innej sprawy.

– O 8 rano przyszedłem do Sądu Najwyższego z kontrolą poselską i zażądałem wydania jawnych dokumentów z przeliczania głosów przez sądy rejonowe. Izba Nadzwyczajna odmówiła mi ich udostępnienia – napisał w środę Roman Giertych na platformie X, dodając, iż czeka na decyzję I prezes SN Małgorzaty Manowskiej.

Sąd odpowiedział w oficjalnym komunikacie, iż poseł „podjął nieskuteczną próbę przedostania się do strefy objętej szczególną kontrolą dostępu” i „świadomie dezinformuje opinię publiczną”. Wskazano, iż Giertych uzyskał dostęp do akt swojej sprawy 18 czerwca o godz. 8:45, ale nie złożył wniosku o wgląd do innych dokumentów, do których nie ma prawa dostępu jako osoba nieuczestnicząca w tamtym postępowaniu.

Giertych ostro zareagował, zarzucając prezes Manowskiej kłamstwo i „bezczelne” uniemożliwienie dostępu do dokumentów. – Tego typu kłamczuchy nie powinny pracować w żadnym zawodzie prawniczym – napisał na platformie X.

Spór toczy się w momencie, gdy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP) SN rozpatruje protesty wyborcze i przygotowuje się do orzeczenia o ważności wyborów prezydenckich. W poniedziałek Państwowa Komisja Wyborcza przekazała sprawozdanie z wyborów do Sądu Najwyższego.

Choć w 13 komisjach zdecydowano o ponownym przeliczeniu głosów, nie stwierdzono dotąd nieprawidłowości na taką skalę, która uzasadniałaby ponowne liczenie wszystkich głosów lub unieważnienie wyborów. Mimo to media państwowe coraz częściej podnoszą ten temat.

Status samej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest kwestionowany przez rząd Donalda Tuska oraz instytucje europejskie. Równolegle z rozpatrywaniem protestów, trwa więc spór także o legalność organu, który ma orzec o ważności wyborów.

Na podst. WP

Idź do oryginalnego materiału