Komentarz
Zabrze znalazło się w centrum politycznej burzy. Referendum z 11 maja zakończyło się odwołaniem Agnieszki Rupniewskiej z funkcji prezydentki miasta. Choć w zeszłorocznych wyborach samorządowych odniosła wyraźne zwycięstwo, zdobywając niemal 58% poparcia, jej mandat przetrwał zaledwie 12 miesięcy. Co poszło nie tak?
Skuteczne rządzenie to za mało
Rupniewska była typem prezydentki, która postawiła na merytorykę i twarde decyzje – ale zapomniała, iż polityka lokalna to także (a może przede wszystkim) sztuka opowiadania o swoich działaniach. Kluczowym błędem był brak spójnej strategii komunikacyjnej. Nowa prezydentka próbowała ratować miejskie finanse, zdobywała środki zewnętrzne, organizowała w końcu spotkania z mieszkańcami, ale przez wiele miesięcy nie potrafiła tego odpowiednio zakomunikować. Sygnał dotarł do obywateli dopiero na kilka tygodni przed referendum – wtedy było już za późno.
W pustkę informacyjną trafiały natomiast konsekwentne i czytelne komunikaty organizatorów referendum, którzy wykorzystali brak narracji ze strony urzędu. Okazało się, iż choćby nieostre zarzuty – jeżeli są powtarzane wystarczająco długo i trafiają do opinii publicznej bez kontrnarracji – wystarczyły, by przekonać część mieszkańców i doprowadzić do zwycięstwa inicjatorów głosowania.
Zarzuty formułowane wobec prezydentki Agnieszki Rupniewskiej miały bowiem zróżnicowaną wagę – od kwestii wizerunkowych po zarzuty o potencjalnie głęboki wpływ na jakość życia mieszkańców i kondycję finansową miasta. Najpoważniejsze dotyczyły rosnącego zadłużenia Zabrza i cięć w ofercie publicznej. Z kolei zarzuty związane z nepotyzmem czy propagandą opierały się na subiektywnych ocenach i nie zostały poparte dowodami o charakterze prawnym. Część krytyki – jak podwyżki opłat – to naturalna konsekwencja ogólnokrajowej sytuacji gospodarczej, a nie tylko decyzji samorządu. W efekcie choćby mniej istotne zarzuty zaczęły żyć własnym życiem, zyskując siłę w przestrzeni publicznej.
Co więcej, zignorowano samą ideę referendum. Otoczenie Rupniewskiej najwyraźniej przyjęło błędne założenie, iż frekwencja będzie zbyt niska, by wynik był wiążący. W efekcie nie przeprowadzono wyraźnej kampanii zachęcającej do udziału w głosowaniu po stronie prezydentki. Oddano pole inicjatorom referendum, którzy – przy choćby niecichym wsparciu Prawa i Sprawiedliwości – skutecznie zmobilizowali przeciwników urzędującej władzy.
Samotność władzy
Zabrze pokazało również, jak istotne jest zakotwiczenie w strukturach politycznych. Choć Agnieszka Rupniewska startowała z poparciem Koalicji Obywatelskiej, nie była członkinią żadnej partii, a lokalne struktury Platformy Obywatelskiej w praktyce nie wsparły jej przy referendum. Była „ich kandydatką”, ale nie była „ich prezydentką”. W kluczowym momencie została sama.
Tymczasem PiS choćby gdyby nie wspierał organizatorów referendum, to na pewno (chociażby poseł Michał Wójcik) pod jego sukcesem złoży swój podpis. Czekam na zapowiedź sukcesu w kolejnych wyborach w Zabrzu, ale i szerzej – jako przykład słabości PO na Śląsku i odwrotu poparcia dla tej partii w wyborach prezydenckich.
Gra o Zabrze dopiero się zaczyna
Wraz z odwołaniem Rupniewskiej nie zmienia się układ sił w Radzie Miasta. Próg frekwencyjny dla jej odwołania nie został osiągnięty, co oznacza, iż Platforma Obywatelska, dysponując 11 radnymi, przez cały czas pozostaje najważniejszym graczem w miejskim samorządzie. Ale czy wystawi nowego kandydata w nadchodzących przedterminowych wyborach? Czy może zdecyduje się na inny wariant, obawiając się „koalicji anty-PO”, zarówno ludzi Małgorzaty Mańki-Szulik, Prawa i Sprawiedliwości oraz Komitetu Lepsze Zabrze?
Powróci też z pewnością Kamil Żbikowski z komitetu Lepsze Zabrze, który w poprzednich wyborach był bliski wejścia do drugiej tury. Teraz może zyskać na fali niezadowolenia i pokazać się jako alternatywa dla „skompromitowanych” układów – zarówno dawnych, jak i tych obecnych.
Nie brakuje też spekulacji o powrocie Małgorzaty Mańki-Szulik, która kierowała miastem przez 18 lat. Ale przy niezmienionej radzie może okazać się, iż drzwi do prezydentury wciąż są dla niej zamknięte.
Referendum w Zabrzu to więcej niż tylko lokalne rozliczenie z władzą. To sygnał, iż mieszkańcy oczekują nie tylko dobrego zarządzania, ale i silnej obecności prezydenta w przestrzeni publicznej. Polityka to nie tylko decyzje – to również umiejętność opowiadania o nich. Tego Agnieszce Rupniewskiej zabrakło. Czy ktoś wyciągnie z tego lekcję?
Komentarz publicystyczny: opinie przedstawione w tekście mają charakter autorski.