
Michał Siewniak, lublinianin, ale długoletni, wypróbowany przyjaciel Świdnika, został zastępcą burmistrza Welwyn Hatfield. To miasto położone nieopodal Londynu, z którego władzami w 2015 roku ówczesny burmistrz Waldemar Jakson podpisał porozumienie o partnerskiej współpracy. Początkowo zainicjowane przez niego kontakty między Welwyn Hatfield i Świdnikiem zapowiadały pozytywne skutki, jednak po śmierci nieodżałowanej Lynne Sparks, burmistrz Hatfield, która zmarła w lutym 2018 roku, w zasadzie wygasły. Rodzące się w trakcie wymiany delegacji pomysły nie doczekały się realizacji.
– Jakie są Twoje obowiązki jako zastępcy burmistrza? Czy to funkcja etatowa, podobnie jak w Polsce?
Michał Siewniak: – Odkąd zostałem zastępcą burmistrza Welwyn Hatfield, otrzymałem wiele wiadomości od członków polskiej społeczności, ale nie tylko od nich, między innymi dlatego, iż bycie radnym w Welwyn Hatfield i jednocześnie zastępcą burmistrza różni się nieco od tych ról w Polsce.
Po pierwsze, podstawowa dieta radnego wynosi 6 500 funtów rocznie, a jako zastępca burmistrza otrzymuje on dodatek w wysokości 3 900 funtów rocznie. Biorąc pod uwagę wysokie koszty życia w Wielkiej Brytanii, jest to niewielka kwota, a wielu radnych musi łączyć samorząd lokalny z pracą zawodową. Co więcej, diety obu radnych hrabstwa są również opodatkowane, więc nie zarabiają tego, co potocznie nazywa się „fortuną”. Może to i dobrze, bo nikt nie może mi zarzucić, iż staram się pracować w lokalnej polityce za gotówkę. Dla mnie, co wielokrotnie powtarzam, to wielka euforia i zaszczyt, iż jako społecznik i aktywista mogę wnosić pozytywny wkład w rozwój mojego miasta, powiatu i gminy, podejmując szereg działań w służbie innym.
Ponadto funkcje burmistrza i jego zastępcy mają charakter reprezentacyjny, jak i ceremonialny. Reprezentują gminę podczas różnych wydarzeń lokalnych i krajowych. Pod nieobecność burmistrza przewodniczę również posiedzeniom rady w pełnym składzie. Witamy także wszystkie najważniejsze delegacje w Welwyn Hatfield. Można powiedzieć, iż burmistrz i jego zastępca są „pierwszymi obywatelami” naszego powiatu.
– Jesteś chyba jednym z nielicznych Polaków, którzy są w Wielkiej Brytanii aktywni nie tylko zawodowo, ale również społecznie i politycznie. Co zachęciło Cię do włączenia się w wir życia publicznego?
M. S.: – Nie chcę, żeby zabrzmiało to arogancko, ale zawsze byłem zapalonym działaczem społecznym. Pragnienie dokonywania zmian było silnie zakorzenione w moim DNA i choćby kiedy mieszkałem w Chorwacji czy we Włoszech, starałem się wykorzystywać każdą okazję do wspierania lokalnych inicjatyw. Ponadto w Zagrzebiu byłem członkiem Klubu Polskiego, gdzie miałem okazję prowadzić wykłady związane z historią Polski.
W Wielkiej Brytanii najpierw pomogłem założyć Welwyn Hatfield Polish Forum, któremu przewodniczyłem przez kilka lat. 16 lat temu dostałem pracę w organizacji charytatywnej i od tamtego czasu próbowałem połączyć pracę na pełen etat z rolą radnego, a w tej chwili zastępcy burmistrza.
Myślę, iż wiele osiągnęliśmy. Nic z tego nie byłoby możliwe bez zbudowania silnych relacji z niektórymi z naszych kluczowych instytucji, wykorzystania, najlepiej jak potrafimy, umiejętności Polaków zamieszkałych w Welwyn Hatfield i próby, być może najważniejszej, zainspirowania ludzi do służenia drugiemu człowiekowi.
Organizujemy różne wydarzenia, od Dnia Dziedzictwa Polskiego, Dnia Sportu, wycieczek do siedziby parlamentu dla polskich dzieci i ich rodziców w kwietniu tego roku lub do ośrodka olimpijskiego w Waltham Cross, po spotkania upamiętniające nasze najważniejsze wydarzenia narodowe, jak Dzień Niepodległości, a także Dzień Dziecka.
Z pasją wierzę w przełamywanie stereotypów. Mocno wierzę w postawę „da się zrobić”. Wierzę też, iż bez względu na wyznanie lub pochodzenie etniczne, wszyscy mamy do odegrania rolę w tworzeniu bezpieczniejszego, zdrowszego i szczęśliwszego społeczeństwa.
Jest jeszcze jedna rzecz, która jest naprawdę bliska mojemu sercu. Ja i wielu innych chcemy promować pozytywny obraz Polski. Nie każdy Polak jest budowlańcem, chociaż i w tym nie ma nic złego. Jesteśmy powołani do wielkości, jeżeli przeprowadzimy dobrą „zmianę”, jeżeli miałbym użyć piłkarskiej analogii. Uważam, iż pozytywny patriotyzm jest za granicą możliwy.
– Po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej możliwości politycznej aktywności obywateli państw unijnych, również na szczeblu samorządowym, uległy znacznemu ograniczeniu. Jak ta sytuacja wygląda w tej chwili i jak ogólnie oceniasz aktualną pozycję Polaków w Zjednoczonym Królestwie?
M. S.: – Rzeczywiście, po Brexicie wiele się zmieniło. Z mojej perspektywy była to zła decyzja, jakkolwiek musimy zaakceptować rzeczywistość i znaleźć sposób na posuwanie się do przodu. Myślę też, iż z powodu wielu czynników: Brexitu, pandemii, geopolitycznej sytuacji w świecie, ogólny standard życia znacząco się obniżył. O wiele trudniej żyje się teraz w Zjednoczonym Królestwie. Rosnące koszty utrzymania, wysoka inflacja, jak w każdym kraju, nie wyłączając Polski, sprawiają, iż ludzie z trudem wiążą koniec z końcem. Czynniki te sprawiły, iż część Polaków opuściła Wielką Brytanię. W 2016 roku mieszkało tu około 1 mln Polaków. w tej chwili w Wielkiej Brytanii pozostało około 700 tys. osób.
Istnieją oczywiście inne powody, dla których ludzie mogą chcieć wrócić do Polski. Kraj zmienił się na lepsze, odkąd wyjechaliśmy, w niektórych przypadkach ponad 20 lat temu. Możliwości zatrudnienia, produktywna, chętna i energiczna siła robocza, ogólny standard życia to niektóre z kluczowych czynników, dla których niektórzy polscy obywatele wracają.
Są też oczywiście inne powody. Moja dobra przyjaciółka wróciła 30 czerwca. Jej rodzice się starzeją, a ona musi być w pobliżu, by się nimi opiekować. Inny znajomy wraca pod koniec lipca, ponieważ kończy budowę domu i ma dość życia za granicą.
– Niewykluczone, iż za kilka miesięcy czeka Cię kolejny awans i zostaniesz burmistrzem miasta. Rozumiem, iż procedura wyboru jest inna niż w Polsce.
M. S.: – Jestem trochę na zawodowym rozdrożu. Mój obecny kontrakt kończy się z końcem października i zaczynam rozglądać się za inną pracą. Jednak moja rola jako zastępcy burmistrza potrwa do wiosny przyszłego roku. Jest bardzo prawdopodobne, iż 18 maja zostanę burmistrzem Welwyn Hatfield. Byłby to jeszcze większy sukces!
Jak wyglądają wybory? Musiałem wygrać te lokalne, zanim choćby mgliście rozważałem nominację na stanowisko zastępcy burmistrza. Co ważniejsze, przez ostatnie 20 lat nasza Rada była kierowana przez konserwatywną administrację, a to partia rządząca wybiera osoby na najważniejsze stanowiska kierownicze. Ponieważ zmienił się polityczny skład Rady, poproszono mnie o zgłoszenie kandydatury i zostałem wybrany, mimo iż było kilku innych kandydatów.
Całkowita kadencja wynosi 2 lata, rok jako zastępca burmistrza i drugi jako burmistrz.
– Od ponad dwudziestu lat mieszkasz w Anglii, a zapomniałeś postarać się o obywatelstwo i zostać Brytyjczykiem. Nie czujesz się z tym, po Brexicie, niekomfortowo czy też może naprawiłeś strategiczny błąd?
M. S.: – Jeszcze kilka lat temu może bym się o to postarał. Ludzie często pytają, czy nie powinienem ubiegać się o brytyjski paszport. Pozwoliłoby mi to, na przykład kandydować do brytyjskiego parlamentu. Oczywiście nie otrzymuje się paszportu ani obywatelstwa automatycznie.
Koszt ubiegania się o obywatelstwo brytyjskie zależy od rodzaju wniosku. W przypadku osób dorosłych ubiegających się o naturalizację opłata wynosi 1735 funtów i obejmuje opłatę za ceremonię. W przypadku dzieci ubiegających się o rejestrację jako obywatele opłata wynosi 1 214 funty, a dodatkowe 130 funtów jest wymagane na ceremonię, jeżeli ukończą 18 lat w trakcie procesu składania wniosku. To sporo pieniędzy.
Jednak od czasu głosowania w sprawie Brexitu naprawdę wierzę, iż posiadanie polskiego, europejskiego paszportu jest o wiele, wiele lepsze. Brytyjczycy nie mogą już pracować ani studiować w Europie.
Przed Brexitem około 16 tys. brytyjskich studentów rocznie uczestniczyło w programie Erasmus+. W ciągu ostatnich dwudziestu lat przed Brexitem ponad 200 tys. brytyjskich studentów wzięło udział w programie Erasmus, z czego znaczna część wyjechała do Francji i Hiszpanii. Ja jestem bardzo zadowolony z mojego „jedynego”, polskiego paszportu.
– Można powiedzieć, iż jesteś podwójnym agentem. Z jednej strony kibicujesz Motorowi Lublin, z drugiej byłeś też motorem, tym razem napędowym, partnerskiej współpracy Welwyn Hatfield ze Świdnikiem. Jak to się stało i jak to pogodzić?
M. S.: – A jednak to możliwe! Naprawdę śledzę wyniki Avii Świdnik i mam nadzieję, iż w przyszłości będę mógł obejrzeć jej mecz. Co więcej, kiedy ostatnio byłem w Polsce w kwietniu, zabrałem córkę na mecz siatkówki w Świdniku i bardzo nam się podobało.
Muszę przyznać, iż jestem dość zajęty. Jednak wszyscy musimy znaleźć trochę czasu dla siebie. Sport pomaga mi się wyłączyć, więc kiedy tylko mogę, staram się chodzić na mecze piłki nożnej. Zabieram ze sobą córki, które również lubią oglądać i grać w piłkę nożną.
Może to dobry moment na zbadanie możliwości i zorganizowanie jakiejś wymiany sportowej między naszymi miastami i powiatami.
Jan Mazur, fot. arch. M. Siewniaka