W ciągu kilku już debat przed wyborami na prezydenta RP padało wiele pytań w różnych sprawach, także takich, na które prezydent ma nikły wpływ. Nie pojawiły się natomiast zapytania w sprawie nadawania tytułu profesora (tzw. belwederskiego), choć to jest wyłączną prerogatywą prezydenta. interesujące by było usłyszeć, jak kandydat, po wyborze na prezydenta, zastopuje galopującą inflację tytułu. Czy może zrezygnuje z tej prerogatywy, skoro w krajach o wysokim poziomie nauki prezydenci czy królowie nominacjami profesorskimi się nie zajmują?
Dziś mamy mnóstwo profesorów, a narzekamy na brak elit. Argumentuje się nieraz, iż nasze elity zostały wymordowane, bo Sonderaktion Krakau, Katyń… Ale przecież od tych czasów nadano wielu akademikom tytuły profesora i nigdy, w ponad 1000-letniej historii Polski, nie mieliśmy tylu profesorów, także doktorów, magistrów formowanych przez profesorów. Prezydent Andrzej Duda w czasie swych kadencji nadał niemal 6 tys. tytułów profesorskich.
Tytuły zatem są, ale elit brak, a to przecież od poziomu elit zależy, jaka będzie Polska. Kiedy elity były na poziomie, to Polska była potęgą, a dziś przed wyborami nikt choćby nie pyta, co kandydat zrobi, jak zostanie prezydentem, aby elity były na poziomie, tak intelektualnym, jak i moralnym. Profesorom „starej daty”, choćby jeżeli po pewnym czasie okazują się oszustami, plagiatorami, prezydent nie może odebrać tytułu. Oszuści mają prawa nabyte i przez cały czas mogą sobie oszukiwać, bez ryzyka utraty tytułu. Jedynie ci „nowej daty” nie mogą spać spokojnie, jeżeli oszukują. Takie jest „prawo” i prezydent winien coś z tym zrobić, ale jakoś nie ma większego zainteresowania taką patologią szkodliwą społecznie. Po kilku reformach domena akademicka jest coraz bardziej zdewastowana, tak intelektualnie, jak i moralnie. Komuniści instalując swój system, byli bardziej zainteresowani wychowaniem swoich wspierających komunizm profesorów, choć tych o. Józef Maria Bocheński nazywał naukowo „zgniłkami” jako produkt rozkładającego się społeczeństwa. Po tzw. upadku komunizmu gnijący produkt jeszcze bardziej się rozłożył. Prezydent po winien to zastopować.