Poznaliśmy zwycięzcę 4. Dyktanda Kaliskiego. Zobacz tegoroczny tekst

1 godzina temu

W kaliskich potyczkach z ortografią i interpunkcją wzięło udział 57 osób z całego kraju, w tym wiceprezydent miasta, Grzegorz Kulawinek.

Z tekstem najlepiej poradził sobie urzędnik z Opolszczyzny

Tekst tegorocznego dyktanda przygotował Juliusz Kowalczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Kalisza, a odczytał aktor Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego, Zbigniew Antoniewicz.

Niemal bezbłędnie 4. Kaliskie Dyktando o Złote Pióro Prezydenta Miasta Kalisza napisał jego zwycięzca, Jarosław Jurkowski, urzędnik z Zakrzowa na Opolszczyźnie.

https://zwielkopolski24.pl/wiadomosci/w-kaliszu-boksowali-w-szczytnym-celu-prezydent-krystian-kinastowski-zmierzyl-sie-z-mariuszem-wachem/dmnjc4BZ9EFPgqommlwl

Młodzi mistrzowie ortografii również zostali nagrodzeni

Wydarzenie było także okazją do podsumowania IV Międzyszkolnego Konkursu Ortograficznego Szkół Podstawowych Miasta Kalisza „Złote Pióro”, pod honorowym patronatem prezydenta Krystiana Kinastowskiego. Zwyciężczynią konkursu została Antonina Kryszak ze Szkoły Podstawowej nr 17 w Kaliszu. Drugie miejsce zajął Tymon Bielewicz (SP nr 7), a trzecie – Franciszek Kędzierski (SP nr 6).

Organizatorami 4. Kaliskiego Dyktanda były Kancelaria Prezydenta Miasta Kalisza, Wydział Edukacji Urzędu Miasta Kalisza oraz Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 3 w Kaliszu.

Treść 4. Kaliskiego Dyktanda o Złote Pióro Prezydenta Miasta Kalisza

„Wakacje”

Ach, wakacje! Heniek z podpoznańskich Komornik widział się już na plażach morza Marmara, gdzie mizdrzyłby się do arcypięknych konstantynopolitaneczek. Jego konto bankowe zaproponowało jednak co najwyżej trzy dni pod namiotem nad Morzem Bałtyckim.

Drzewiej, jeszcze z eksżoną – herod-babą, przeniesioną w czasie sufrażystką – spędzili tak lipcowy weekend, trzęsąc się jak osiki i chowając dłonie w mufki. Heńkowi na samo wspomnienie zawżdy w okamgnieniu kurczy się to i owo. Szczęśliwie i namiotu, i żony, i jej gangrenowatej suki collie z najduchami nie ma już w jego życiu. Alleluja! To co z tymi wakacjami? Pierwej dostosowanie budżetu do realiów. Heniek cierpliwie scrollował iPhone’a, ustawiając suwaki filtrów.

Pierwszą opcją był sportowy obóz taekwondo nad rzeką Pisią Gągoliną na Wysoczyźnie Rawskiej. Małe tęte-à-tęte z dynamicznie wyprowadzoną w nos stopą? Niechętnie. Opcja druga to coś dla ducha. Rekolekcje skupienia w katedrze pw.* Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach. Codziennie „Anioł Pański”, „Gorzkie żale”, „Koronka do miłosierdzia Bożego” i parę litanii. Megaokazja, ale chyba żadnej superekstralaski tam nie pozna, a taka możliwość to warunek sine qua non. Szukamy dalej.

Włóczęga po Beskidzie Żywiecko-Orawskim. Eureka! Heniek – w zachowaniu obleśny Janusz – ślinił się już, wizualizując sobie hoże turystki w multikolorowych legginsach z lycry. Wrzucił do plecaka odzież termiczną, trekingowe** buty i szczęśliwą czapkę z logiem wrocławskiego Pafawagu. Dostał ją od znajomego terytorialsa, który zaiwanił ją swojemu sierżantowi. Kupił w apce bilet na banę i chyżo na dworzec!

Trzy tygodnie później Heniek z nogą w gipsie i poharataną facjatą wylegiwał się na łóżku Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej. Na tutejszy SOR przywiózł go śmigłowiec GOPR-u ekskluzywnym transportem prosto z Babiej Góry. Teraz razem z dwoma współtowarzyszami niedoli – pastorem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, który pół spał, pół czuwał od kilku godzin oraz początkującym influencerem, który był jednocześnie arcy-Polakiem, maminsynkiem i ćwierćinteligentem – czekali na środki przeciwbólowe przynoszone przez siostrę Sylwię.

Idź do oryginalnego materiału