Obiecywał, iż będzie głosem wsi. Kołodziejczak wreszcie przestaje być wiceministrem rolnictwa

dzienniknarodowy.pl 5 godzin temu

Na początku wielu z nas mu uwierzyło. Michał Kołodziejczak mówił językiem wsi – prostym, twardym, bez politycznego bełkotu. Organizował protesty, zyskiwał rozgłos, wydawał się kimś, kto nie da się wciągnąć w układy. Dla rolników był nadzieją. W końcu ktoś, kto zna realia, miał wejść do rządu i zawalczyć o nasze sprawy.

Po 18 miesiącach urzędowania nie ma już złudzeń. Kołodziejczak ogłosił odejście z Ministerstwa Rolnictwa. Tłumaczy to „trudną, głęboko przemyślaną decyzją” i rozczarowaniem powolnymi zmianami. Twierdzi, iż „nie będzie firmował swoją twarzą polityki, z którą się nie zgadza”. Tyle iż z tym „niezgadzaniem się” czekał aż do momentu, gdy całkowicie utracił wpływ i zaufanie wśród rolników.

Kołodziejczak krytykuje dziś resort, z którym przez półtora roku współpracował. Zarzuca mu biurokrację, brak planu, powolność działań. Mówi, iż się starał – ale efektów tych starań nie widzieliśmy. Gospodarstwa duszą się pod presją Zielonego Ładu, ukraińskiego importu i niestabilnej polityki cenowej. A jego nie było widać ani w terenie, ani przy konkretnych decyzjach. Został ministrem bez realnej mocy i bez realnych rezultatów.

Mało tego – jego rezygnacja przychodzi w momencie, gdy sam przyznaje, iż już wcześniej chciał odejść po przegranej Rafała Trzaskowskiego. Obarcza za to PSL i ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego. Ale to nie tłumaczy, dlaczego przez miesiące uczestniczył w pracy resortu, który dziś krytykuje – i którego bezradność współtworzył.

Na dodatek wokół Kołodziejczaka narastają kontrowersje osobiste. W świetle afery dotyczącej Collegium Humanum media donoszą, iż miał zapłacić za dyplom MBA wystawiony przez tę uczelnię, będącą przedmiotem śledztwa w sprawie handlu tytułami. Wcześniej deklarował też, iż ukończył studia w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. To wszystko podważa nie tylko jego kompetencje, ale i wiarygodność jako osoby publicznej.

Dziś Kołodziejczak odchodzi z rządu. Nie jako bohater wsi, ale jako kolejny polityk, który roztrwonił kapitał zaufania. Miał być naszym głosem – skończył jako polityczna dekoracja.

Jacek Pastusiak

Idź do oryginalnego materiału