Nitras wypiera się własnych słów. Problem w tym, iż są nagrane

3 godzin temu

Minister sportu Sławomir Nitras zaprzeczył we wtorek na antenie Radia Zet, jakoby kiedykolwiek mówił o „opiłowywaniu katolików”. Problem w tym, iż jego własne słowa sprzed trzech lat są dobrze udokumentowane – i wciąż budzą kontrowersje.

Podczas rozmowy z Bogdanem Rymanowskim polityk Koalicji Obywatelskiej został zapytany przez jednego ze słuchaczy, czy wypowiedź o „opiłowywaniu katolików” była błędem.

Przecież to nie jest prawda. Ja nic nie mówiłem o opiłowywaniu katolików – odparł stanowczo Nitras. Dziennikarz nie drążył tematu i gwałtownie przeszedł do kolejnych pytań.

Co naprawdę powiedział Nitras?

W rzeczywistości słowa te padły z ust Nitrasa w sierpniu 2021 roku podczas debaty w trakcie Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie. Polityk stwierdził wówczas:

Uważam, iż za naszego życia, może choćby w tym pokoleniu, dojdzie do tego, iż katolicy w Polsce staną się mniejszością. (…) Ale dobrze, żeby to się stało w sposób niegwałtowny, racjonalny – nie na zasadzie zemsty, ale jako uczciwa kara za to, co się stało. Musimy was opiłować z pewnych przywilejów, bo jeżeli nie, to znowu podniesiecie głowę.

Wypowiedź odbiła się wówczas szerokim echem i wywołała burzę polityczną. Część opinii publicznej odebrała ją jako zapowiedź odwetu na katolikach, inni – jako skrót myślowy dotyczący relacji państwo–Kościół.

Bez przeprosin, ale z wyjaśnieniem

Wkrótce po wystąpieniu Nitras gościł w Polsat News, gdzie podtrzymał swoje stanowisko.

Nie mogę przeprosić, bo nie powiedziałem nic złego. To była dynamika dyskusji – tłumaczył. Zaznaczył, iż jeżeli samo słowo “opiłowywać” budzi negatywne skojarzenia, można użyć innego, ale sens wypowiedzi pozostaje ten sam – chodziło mu o ograniczenie nadmiernych przywilejów, a nie o atak na ludzi wierzących.

Koledzy z partii się dystansują

W 2021 roku od wypowiedzi Nitrasa odcięli się inni prominentni politycy PO. Bartłomiej Sienkiewicz nazwał słowa kolegi „niedopuszczalnymi” i „niemądrymi”. Borys Budka mówił natomiast, iż „nawet najlepsza piła nie zastąpi karty wyborczej” i przestrzegał przed wykluczaniem kogokolwiek z powodów światopoglądowych.

Dzisiejsze zaprzeczanie przez Nitrasa temu, co sam wcześniej publicznie mówił – i czego nie odwołał – rodzi pytania. Czy minister rzeczywiście nie pamięta własnych słów? A może próbuje wymazać je z politycznej przeszłości, licząc, iż wyborcy zapomnieli szybciej niż internet?

Na podst. Polsat News

Idź do oryginalnego materiału