Podzielona mniejszość. Niemcy w II RP
Piotr Olejarczyk
opublikowano: 2014-01-12, 13:15
Wolna licencja
Udzielamy zgody na dowolne wykorzystanie tekstu, w tym przedruk w celach komercyjnych, pod następującymi warunkami następującymi warunkami: przy tekście należy wyraźnie wskazać autora materiału i miejsce pierwotnej publikacji: Portal historyczny Histmag.org a także oznaczenie licencji: CC BY-SA 3.0 z linkiem do jej treści.
W przypadku przedruku w internecie wymagamy także umieszczenia przy tekście dokładnego aktywnego odnośnika do strony z oryginalną publikacją.
Jeśli w treści artykułu nie zaznaczono inaczej, licencja nie dotyczy ilustracji i filmów w materiale. W razie wątpliwości co warunków ich wykorzystania, napisz do nas: redakcja@histmag.org
Winson Chu, amerykański profesor, autor książki o mniejszości niemieckiej w międzywojennej Polsce, kilka dni temu w Gdańsku zaprezentował interesujący wykład. Pojawiły się jednak pytania, na które naukowiec nie potrafił odpowiedzieć.
Wielu historyków twierdzi, iż w czasie międzywojnia mniejszość niemiecka była ze sobą zjednoczona. Ja się z tym nie zgadzam. Na przykładzie Polski doskonale widać jaki był podział wśród zamieszkałych tutaj Niemców – profesor Winson Chu, autor książki „Mniejszość niemiecka w międzywojennej Polsce” zwracał się do ponad setki osób, która przyszła wysłuchać jego wykładu w Gdańsku. Prelekcja miała miejsce 8 stycznia 2014 roku. Zorganizowało ją Muzeum II Wojny Światowej.
Profesor Chu, który w swoich badaniach wykorzystywał między innymi źródła niemieckie i notatki polskiej policji, skupił się głównie na trzech obszarach międzywojennej Polski: terenach zachodnich, Wołyniu, a także Łodzi.
Zachód najsilniejszy
Początkowo to właśnie Niemcy z terenów zachodniej Polski byli najlepiej traktowani przez swoich rodaków po drugiej stronie granicy. Mogli liczyć m.in. na subsydia i dotacje. Taka pomoc z rzadka docierała jednak do Niemców zamieszkałych w innych rejonach Polski. Wywoływało to rozgoryczenie i tworzyło konflikty wewnątrz mniejszości.Dla Niemców, zamieszkałych w zachodniej części Polski fakt, iż są teraz skazani na łaskę Polaków, ludzi, nad którymi wcześniej dominowali, był sporym ciosem. Kiedy na początku lat dwudziestych Polska miała swój czas niestabilności ekonomicznej i politycznej, mniejszość niemiecka z zachodnich terenów liczyła na rychły powrót tych obszarów do Niemiec – mówił naukowiec, który jest profesorem w Zakładzie Historii Najnowszej Europy Środkowej na Uniwersytecie Wisconsin-Milwaukee.
Profesor Winson Chu, autor publikacji: "Mniejszość niemiecka w międzywojennej Polsce"
Sytuacji Niemców zamieszkałych na terenach zachodniej Polski sprzyjał fakt, iż również przywódcy Republiki Weimarskiej nalegali na rewizję wschodnich granic ich państwa. W konsekwencji musiało to oznaczać przyłączenie do Niemiec ziem utraconych wcześniej przez nie na rzecz Polski.
Dopiero przyjście do władzy Adolfa Hitlera zmieniło to nastawienie w stosunku do Polski, a postulaty tutejszej mniejszości niemieckiej zaczęły być niewygodne dla szefów III Rzeszy. Jednak w latach dwudziestych, podkreślał amerykański profesor, to właśnie mniejszość niemiecka z terenów zachodniej Polski mogła czuć się uprzywilejowana.
Sytuacji Niemców zamieszkałych na terenach zachodniej Polski sprzyjał fakt, iż również przywódcy Republiki Weimarskiej nalegali na rewizję wschodnich granic ich państwa. W konsekwencji musiało to oznaczać przyłączenie do Niemiec ziem utraconych wcześniej przez nie na rzecz Polski.
Dopiero przyjście do władzy Adolfa Hitlera zmieniło to nastawienie w stosunku do Polski, a postulaty tutejszej mniejszości niemieckiej zaczęły być niewygodne dla szefów III Rzeszy. Jednak w latach dwudziestych, podkreślał amerykański profesor, to właśnie mniejszość niemiecka z terenów zachodniej Polski mogła czuć się uprzywilejowana.
- Postrzegali oni samych siebie jako najbardziej lojalnych wobec Niemiec. choćby więcej, jako Niemcy niosący kaganek cywilizacji w Europie Wschodniej – dodawał naukowiec.
Kaganek cywilizacji...dla Niemców
Co ciekawe, bardziej szczegółowa analiza sytuacji mniejszości niemieckiej na wschodzie Polski, na przykład na Wołyniu, sprawiła, iż „prawdziwi Niemcy” z terenów zachodnich poczuli, iż kaganek cywilizacji jest potrzebny nie tylko Słowianom. Przede wszystkim bardzo potrzebowali go ich rodacy ze wschodu.Niemcy na wschodzie Polski byli postrzegani jako biedni, politycznie zdominowani, nie myślący w kategoriach państwa i narodu – mówił profesor Chu.
Prelegent zwracał uwagę na wielki kontrast między mniejszością niemiecką w Polsce zachodniej i tą na terenach wschodnich. Ci pierwsi cenili sobie takie wartości jak dyscyplina materialna, poświęcenie pracy, kulturę i oczywiście wyrobienie polityczne. Chu nazwał je zbiorczo „nakierowaniem na Rzeszę”. Niemcy ze wschodnich terenów II RP to zupełne przeciwieństwo i tak naprawdę „presja kolonialna” była nakierowana właśnie na nich.
W 1926 roku grupa niemieckich naukowców ruszyła na Wołyń i po powrocie przedstawiła publikację ze swoich badań. Raport robił wrażenie.
- Wołyńscy Niemcy byli pokazani jak bardzo biedni ludzie, mieszkający nierzadko w glinianych chatach. To byli często ludzie, którzy nie zdawali sobie choćby sprawy, iż są Niemcami – przypominał autor książki „Mniejszość niemiecka w międzywojennej Polsce”. Demonstrował również wykonane w tamtych latach zdjęcia, ukazujące wołyńskich Niemców_ - wieśniacy są na nich bardzo biednie odziani, a niektórzy z nich nie mieli butów.
Lodzermensch jako zdrajca
Walter Kuhn, niemiecki historyk, który brał udział w wyprawie na Wołyń przewidywał, iż wołyńskich Niemców prześcigną w rozwoju nie tylko polscy, ale i ukraińscy wieśniacy. Jak podkreślał Winson Chu, dla Kuhna był to znak, iż propagowana wyższość kultury niemieckiej nad kulturą słowiańską, może być zagrożona. Mogło to oznaczać kres niemieckiej dominacji na wschodzie.
Lodzermensch jako zdrajca
Walter Kuhn, niemiecki historyk, który brał udział w wyprawie na Wołyń przewidywał, iż wołyńskich Niemców prześcigną w rozwoju nie tylko polscy, ale i ukraińscy wieśniacy. Jak podkreślał Winson Chu, dla Kuhna był to znak, iż propagowana wyższość kultury niemieckiej nad kulturą słowiańską, może być zagrożona. Mogło to oznaczać kres niemieckiej dominacji na wschodzie.
- Trzeba było zrobić wszystko, by wyciągnąć rękę do niemieckich braci, których czasami nazywano „szlachetnymi dzikusami” - komentował Chu.
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w Łodzi.Mieszkało tu wielu Polaków, Żydów i Niemców. Tych ostatnich było w czasie międzywojnia choćby 60 tysięcy – przypominał amerykański historyk, odwołując się również do stereotypu Lodzermenscha, a także do powieści Władysława Reymonta „Ziemia Obiecana”.
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w Łodzi.Mieszkało tu wielu Polaków, Żydów i Niemców. Tych ostatnich było w czasie międzywojnia choćby 60 tysięcy – przypominał amerykański historyk, odwołując się również do stereotypu Lodzermenscha, a także do powieści Władysława Reymonta „Ziemia Obiecana”.
Dla obserwatorów z III Rzeszy mieszkający w Łodzi Niemcy używali zbyt dużo polskich słów, ich gramatyka nosiła wyraźne ślady polskich wpływów językowych. Jednocześnie byli oni dużo mniej służalczo nastawieni wobec długofalowych celów polityki niemieckiej – dodawał.
Dla Niemców z III Rzeszy był to dowód, iż narodowe i rasowe przemieszanie poszło tutaj za daleko. - Postrzegali Łódź jako źródło zdrajców niemieckich – tłumaczył historyk.
W III Rzeszy Niemcy z Łodzi byli pokazywani w różnych opracowaniach jako osoby, które cenią sobie „posmak twardej gotówki”, a osiągnięcie bogactwa jest dla nich ważniejsze niż polityczne nakazy.
Wschód jednak górą
W latach trzydziestych sytuacja się odwróciła. Stracili na znaczeniu przedstawiciele mniejszości niemieckiej z terenów zachodniej Polski, zyskali natomiast ci, którzy mieszkają w centrum i na wschodzie kraju nad Wisłą. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy była... biologia.
- W 1932 roku wskaźnik urodzin wśród mniejszości niemieckiej na Wołyniu wynosił 36 na 1000 osób. Było to dwa razy więcej niż w III Rzeszy – mówił profesor.
Niemcy z Wołynia byli postrzegani jako silniejsi biologicznie. Niemcy z zachodu Polski byli uważani za słabszych i za osoby, które mają tendencje do emigracji, gdy w ich życiu robi się zbyt ciężko. Zupełnie inaczej niż na Wołyniu – dodawał.
Profesor zwracał również uwagę, iż przez całe dwudziestolecie międzywojenne nie udało się doprowadzić do zjednoczenia mniejszości niemieckiej w Polsce. Przeszkodą były między innymi ambicje poszczególnych przywódców niemieckich. A także jak przyznawał Chu odpowiadając na jedno z pytań, efektem polskiej polityki, która starała się skłócać przywódców mniejszości niemieckich w kraju.
A propos pytań, po wykładzie pojawiło się ich całkiem sporo. Niestety na wiele z nich Winson Chu nie potrafił odpowiedzieć. Pytania o Goralenvolk, józefińskich Niemców na Zamojszczyźnie, czy o bardziej szczegółowe wydarzenia w czasie niemieckiej okupacji pozostały bez odpowiedzi.
Profesor zwracał również uwagę, iż przez całe dwudziestolecie międzywojenne nie udało się doprowadzić do zjednoczenia mniejszości niemieckiej w Polsce. Przeszkodą były między innymi ambicje poszczególnych przywódców niemieckich. A także jak przyznawał Chu odpowiadając na jedno z pytań, efektem polskiej polityki, która starała się skłócać przywódców mniejszości niemieckich w kraju.
A propos pytań, po wykładzie pojawiło się ich całkiem sporo. Niestety na wiele z nich Winson Chu nie potrafił odpowiedzieć. Pytania o Goralenvolk, józefińskich Niemców na Zamojszczyźnie, czy o bardziej szczegółowe wydarzenia w czasie niemieckiej okupacji pozostały bez odpowiedzi.
- W swojej pracy zajmowałem się głównie trzema obszarami, o których opowiadałem – przyznawał autor książki „Mniejszość niemiecka w międzywojennej Polsce”.
-------
W 1926 roku grupa niemieckich naukowców ruszyła na Wołyń i po powrocie przedstawiła publikację ze swoich badań. Raport robił wrażenie.
-------
W 1926 roku grupa niemieckich naukowców ruszyła na Wołyń i po powrocie przedstawiła publikację ze swoich badań. Raport robił wrażenie.
- Wołyńscy Niemcy byli pokazani jak bardzo biedni ludzie, mieszkający nierzadko w glinianych chatach. To byli często ludzie, którzy nie zdawali sobie choćby sprawy, iż są Niemcami
Demonstrował również wykonane w tamtych latach zdjęcia, ukazujące wołyńskich Niemców_ - wieśniacy są na nich bardzo biednie odziani, a niektórzy z nich nie mieli butów.
A może to była grupa nie naukowców, tylko agentury niemieckiej, jadąca na Wołyń namówić i przygotować mordy UPA?
W 1926 roku Niemcy zaprojektowali "autostrady" przez Poznań i tzw. "korytarz polski".
Stutthof cz. 4 (Autostrada czy wojna?)
>>Masowa motoryzacja w późniejszych dziesięcioleciach nie była jeszcze do przewidzenia, gdy już w marcu 1926 r. "Studiengesellschaft für Automobilstraßenbau (STUFA)" (później HaFraBa) przedstawiła "wstępny projekt sieci drogowej pojazdów samochodowych w Niemczech", który przewidywał sieć o długości ponad 10 630 km w pierwszej fazie rozbudowy.
Drogi w krajach sąsiednich również zostały pokazane w kolorach przerywanych (przez Austrię, Czechosłowację i Polskę). Uwzględniono takie metropolie jak Wiedeń czy Praga, ale z drugiej strony zaplanowano także trasy o charakterze tranzytowym, które odpowiadały nie tyle warunkom poszczególnych państw, co potrzebom niemieckim.
W ten sposób na terytorium Polski poprowadzono dwa połączenia zachód-wschód, jedno przez Poznań, drugie dalej na północ w korytarzu polskim.<<
nie zdawali sobie choćby sprawy, iż są Niemcami - czyli byli Ukraińcami?
A może jednak Niemcami udającymi Ukraińców? "naukowcy" na pewno skaptowali Ukraińców, pytanie tylko ilu.
Pamiętamy jednak o słowach niemieckiego filozofa z Morąga - J. G. Herdegera:
mój komentarz:
>>Rzeczpospolita była wówczas u szczytu swych osiągnięć terytorialnych, więc czy to była zapowiedź rozbiorów? Bo dlaczego "prawdziwą potęgą"??
Polska była (już) potęgą.
Na 3 lata przed I rozbiorem o ludach I RP pisze, iż "kiedyś" pewnego dnia staną się prawdziwą potęgą w Europie.
Może pisze to o Niemczech (Prusach)- w nawiązaniu do tego, co zobaczył na Ukrainie?
Może chodzi o to, iż samodzielnie zaobserwował tam - ale raczej ktoś mu o tym powiedział i to pokazał - pierwsze sterowane przez niemców działania kierowane celem utworzenia "narodu ukraińskiego" - ruchy separatystyczne, które miały pokawałkować Rzeczpospolitą?
Nie była to więc żadna "przepowiednia" tylko wiedza o potajemnych działaniach Niemiec na polskiej ukrainie.<<
Wizyta "naukowców" mogła odbyć po to, by stworzyć pewną zasłonę dla działań niemieckich na Wołyniu (bardzo biedni ludzie, w glinianych chatach. często nie zdawali sobie choćby sprawy, iż są Niemcami ), uśpić czujność polskich służb, skoordynować - potwierdzić tamtejszym strukturom zaangażowanie Niemiec w przyszłą wojnę, przeprowadzić szkolenie, wyznaczyć czy zaznajomić z oficerami prowadzącymi...
W 1927 r. Bandera wstąpił do Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO), która od 1920 działała nielegalnie w Polsce. Początkowo działał w wywiadzie, następnie w wydziale propagandy, pełniąc funkcję referenta.
Ale Roman Szuchewycz...
Po marcu 1923 wstąpił do Ukraińskiej Organizacji Wojskowej.
Maturę z odznaczeniem zdał w 1925, jednak nie dostał się na studia we Lwowie. Rozpoczął więc studia na Politechnice Gdańskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, po roku (w 1926) przeniósł się na Politechnikę Lwowską, gdzie w 1934 ukończył studia na Wydziale Budowy Mostów.
W latach 1928–1929 odbywał służbę wojskową w Wojsku Polskim, nie zezwolono mu na ukończenie podchorążówki i przeniesiono do innego pułku.
Wyszkolenie wojskowe uzupełnił później w Niemczech oraz na kursach organizowanych przez OUN na terenie Wolnego Miasta Gdańska.
- W 1932 roku wskaźnik urodzin wśród mniejszości niemieckiej na Wołyniu wynosił 36 na 1000 osób. Było to dwa razy więcej niż w III Rzeszy
Ciekawe, jak było przed wizytą "naukowców"...
Na mapie obozu Stutthof po zachodniej stronie są budynki dwojako opisane:
- "koszary SS"
- "Szkoła Wyszkolenia Policji Ukraińskiej"
Póki co, internet milczy na ten temat.



Na pewno temat mniejszości niemieckiej na Wołyniu w kontekście mordów UPA trzeba szczegółowo zbadać.

Skończyłem pisać te słowa o 6:26 i położyłem się, bo takie dni miałem za sobą - i zasnąłem. Obudziłem się o 11:12 i wróciłem myślami do tego, iż to zwiększa prawdopodobieństwo udziału niemców w organizacji i przeprowadzeniu mordów UPA i dokładnie wtedy za oknem usłyszałem wściekły ryk silnika - obroty były tak wysokie, iż brzmiał bardziej jak silnik motocykla.
Tak to wygląda.
Krzysztof Dunin - Wąsowicz "Obóz koncentracyjny Stutthof" z 1966 r. - zawierająca ok. 283 strony plus mapy
Podzielona mniejszość. Niemcy w II RP | Portal historyczny Histmag.org - historia dla wszystkich!
Winson Chu i wykład „Pomiędzy małą ojczyzną a narodem: mniejszość niemiecka w międzywojennej Polsce”
Prawym Okiem: Stutthof cz. 4 (Autostrada czy wojna?)
Prawym Okiem: Muzeum Prus Górnych w Morągu [ A nie mówiłem? (31) ]
Według CIA Stefan Bandera był agentem Trzeciej Rzeszy - Magna Polonia
Stepan Bandera – Wikipedia, wolna encyklopedia
cambridge.org/core/books/abs/german-minority-in-interwar-poland/phantom-germans/0B28DC88CCF895936F715CAA1D67B0FD
dws-xip.com/reich/zaglada/oboz18.html
Krzysztof Dunin - Wąsowicz "Obóz koncentracyjny Stutthof" z 1966 r. - zawierająca ok. 283 strony plus mapy
Prawym Okiem: Stutthof cz.1 (skany)