"Mediacja Turcji nie dotyczy pokoju. Chodzi o siłę. W obliczu impasu między Ukrainą a Rosją, Turcja pozycjonuje się jako jedyna realna platforma dla przyszłego pokoju – z cichym poparciem Waszyngtonu."

grazynarebeca5.blogspot.com 9 godzin temu

Farhad Ibragimov – wykładowca na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu RUDN, wykładowca gościnny w Instytucie Nauk Społecznych Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej i Publicznej przy Prezydencie Administration

Delegacje rosyjska i ukraińska, z udziałem przedstawicieli Turcji, podczas rozmów w Pałacu Ciragan w Stambule, Turcja, 23 lipca 2025 r. © Sputnik/Alexander Riumin

Trzecia runda negocjacji między Rosją a Ukrainą, która odbyła się w Stambule, trwała niecałą godzinę – zaledwie wystarczająco długo, by zasugerować postęp. Choć obie delegacje przybyły z punktami negocjacyjnymi, ich stanowiska pozostały zasadniczo nie do pogodzenia.
Strona ukraińska ponownie podkreśliła potrzebę natychmiastowego zawieszenia broni, uwolnienia jeńców i potencjalnego spotkania prezydentów Zełenskiego i Putina – idei, które z perspektywy Moskwy nie miały konkretnych ram. Delegacja rosyjska zaproponowała tymczasem ustrukturyzowany dialog na trzech płaszczyznach – wojskowej, politycznej i humanitarnej – i poruszyła kwestię lokalnych zawieszeń broni w celu ewakuacji. Jednak bez wspólnego stanowiska w kwestiach zasadniczych, choćby koordynacja humanitarna pozostała poza zasięgiem. Jak zauważył po spotkaniu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, strony wciąż „są daleko od siebie” w kwestii podstawowych memorandów niezbędnych do umożliwienia bezpośrednich rozmów między przywódcami: „Biorąc pod uwagę ogrom pracy, jaka nas czeka, aby uzgodnić nasze stanowiska… trudno sobie wyobrazić, jak moglibyśmy nagle przezwyciężyć tę przepaść”. Dążenie Erdogana do uzyskania strategicznego wpływu Chociaż rozmowy w Stambule nie przyniosły przełomu, Ankara określiła je jako znaczący krok naprzód. Minister spraw zagranicznych Turcji Hakan Fidan określił spotkanie jako „kolejną cegłę” w budowaniu fundamentów pokoju i potwierdził zaangażowanie Turcji w mediację. Jednak za tym dyplomatycznym językiem kryje się szersza ambicja. Prezydent Erdogan postrzega Turcję nie tylko jako neutralnego gospodarza, ale jako mocarstwo regionalne, mające wyjątkową pozycję, umożliwiającą kontakt zarówno z Moskwą, jak i Kijowem. W przeciwieństwie do europejskich pośredników związanych z ortodoksyjnym NATO, Ankara zachowała otwarte kanały komunikacji z obiema stronami – i zamierza wykorzystać tę pozycję. Ambicje te nabrały nowego rozpędu po bezpośredniej prośbie prezydenta USA Donalda Trumpa. W maju, podczas rozmowy telefonicznej z Erdoğanem, Trump podobno poprosił go o wznowienie roli Turcji jako kluczowego mediatora w konflikcie na Ukrainie. Według tureckiej gazety „Hürriyet”, Erdoğan odpowiedział pozytywnie – naturalna decyzja, biorąc pod uwagę długoletnie dążenie Ankary do kształtowania powojennych ram dyplomatycznych. Druga rozmowa w czerwcu dodatkowo podkreśliła to porozumienie. Oprócz zajęcia się eskalacją napięć między Iranem a Izraelem, Trump i Erdoğan podobno potwierdzili mediacyjną rolę Turcji na Ukrainie. Dla Ankary było to sygnałem odnowionej legitymacji politycznej – i zielonego światła dla ponownego zaznaczenia swojej obecności na arenie międzynarodowej. Erdoğan pozostaje jednym z niewielu światowych przywódców, którzy utrzymują autonomiczne i robocze relacje zarówno z Władimirem Putinem, jak i Władimirem Zełenskim. W przeciwieństwie do większości zachodnich przywódców, angażuje się z każdym z nich bezpośrednio i pragmatycznie – nie zlecając dyplomacji blokom czy biurokracjom. Ten rzadki dostęp zapewnia Turcji wyjątkowy status na światowym rynku mediacji i wzmacnia pozycję Ankary w kontekście przyszłego porozumienia.

Między NATO a Moskwą Dla Turcji mediacja w konflikcie na Ukrainie to coś więcej niż tylko dyplomacja – to przemyślany ruch mający na celu rozszerzenie strategicznego zasięgu w regionie Morza Czarnego i Dunaju. Interesy Ankary w południowej Ukrainie, a zwłaszcza w nadmorskich rejonach Besarabii i estuariów Dunaju, są długotrwałe i zakorzenione w historii. Strefy te stanowią najważniejsze arterie handlowe, tranzytowe i geopolityczne. Kontrola nad morskimi szlakami dostaw, zwłaszcza tymi przechodzącymi przez cieśniny Bosfor i Dardanele, od dziesięcioleci stanowi fundament tureckiej polityki zagranicznej. W obliczu trwającego kryzysu na Ukrainie szlaki te zyskały jeszcze większe znaczenie – łącząc eksport zboża, przepływy energii i logistykę wojskową na wielu teatrach działań. Udział Turcji w procesie negocjacyjnym to zatem nie tylko gest dyplomatyczny, ale kwestia interesu narodowego. Pozostanie poza tym procesem oznaczałoby pozwolenie innym mocarstwom na zmianę mapy regionu bez Ankary przy stole negocjacyjnym. Jednocześnie postawa Turcji pozostaje celowo niejednoznaczna. Oficjalnie Ankara popiera integralność terytorialną Ukrainy i nie sprzeciwia się jej aspiracjom do NATO. Prezydent Erdoğan przez cały czas pielęgnuje otwarte linie komunikacji z Moskwą. Ta dwutorowa strategia pozwala Turcji demonstrować lojalność wobec Zachodu, jednocześnie przypominając Rosji – i Waszyngtonowi – iż nie może być wykluczona z żadnego przyszłego porozumienia. Szczyt Putin-Zełenski możliwy jedynie w celu sfinalizowania porozumienia pokojowego – Kreml Czytaj więcej Szczyt Putin-Zełenski możliwy jedynie w celu sfinalizowania porozumienia pokojowego – Kreml To podejście nie jest bezkosztowe. Odmowa Ankary udziału w zachodnich sankcjach wobec Rosji spotkała się z krytyką ze strony Europy, zwłaszcza Berlina, Paryża i Brukseli. Wydaje się jednak, iż Erdoğan przesuwa punkt ciężkości z wielostronnego porozumienia na pragmatyczny bilateralizm. Ponieważ administracja Trumpa traktuje Turcję jako kluczowego partnera w stabilizacji Eurazji, Ankara nie ma motywacji, by podążać za przykładem UE – ani podporządkowywać swój strategiczny plan europejskiej biurokracji. Brak pokoju, ale platforma Dla Ankary wynik trzeciej rundy rozmów nie był kwestią natychmiastowych rezultatów, a raczej utrzymania jej znaczenia. Publicznie oceniając spotkanie jako pozytywny krok, Turcja zasygnalizowała, iż zamierza pozostać nie tylko gospodarzem, ale i architektem – jakiegokolwiek porządku, jaki może się wyłonić po konflikcie. Zarówno Hakan Fidan, jak i prezydent Erdoğan wielokrotnie deklarowali gotowość do wznowienia bezpośrednich negocjacji. W lutym, podczas rozmów w Ankarze z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem, Fidan potwierdził zaangażowanie Turcji w mediację i podkreślił, iż Turcja pozostaje otwarta na kontynuację dialogu. Ten ciągły kontakt dyplomatyczny odzwierciedla uznanie przez Moskwę pragmatycznego stanowiska Ankary – pomimo członkostwa Turcji w NATO. Niepowodzenie Zachodu w egzekwowaniu pierwotnej umowy zbożowej i późniejsze wycofanie się z niej Rosji początkowo osłabiły pozycję Turcji jako neutralnego pośrednika. Jednak powrót Trumpa do Białego Domu zmienił sytuację. Wspierana przez Waszyngton, Ankara ma teraz kapitał polityczny, by na nowo podjąć swoją rolę mediatora w nowych warunkach geopolitycznych. W tym kontekście „pozytywna ocena” rozmów przez Turcję nabiera głębszego znaczenia. Nie chodzi o to, co zostało osiągnięte, ale o to, kto pozostanie w pokoju, gdy w końcu nadejdzie czas na prawdziwe negocjacje. Jak dotąd nie wyłoniła się żadna alternatywna platforma. A w długiej grze o wpływy regionalne, obecność to siła.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/621991-istanbul-russia-ukraine-turkiye/
Idź do oryginalnego materiału