Listy grozy jednak dotrą do Polaków. Grube podwyżki na horyzoncie

5 godzin temu

Mieszkańcy spółdzielni odetchnęli z ulgą. Przynajmniej częściowo. Czerwiec 2025 przynosi obraz zaskakująco spokojny – podwyżki opłat są w tym roku mniejsze, niż się spodziewano. Ale to wcale nie oznacza, iż temat został zamknięty. Wręcz przeciwnie – wiele wskazuje na to, iż zarządy szykują się do większych zmian. Tylko jeszcze nie teraz.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Początek roku zaskoczył spokojem

Gdy w grudniu i styczniu spółdzielnie wysyłały zawiadomienia o planowanych zmianach, wielu mieszkańców przygotowywało się na najgorsze. Słowa takie jak „skokowy wzrost funduszu remontowego” czy „dostosowanie opłat do realnych kosztów” pojawiały się regularnie w komunikatach. A mimo to, w czerwcu w większości spółdzielni opłaty pozostały niemal bez zmian.

Co się stało? Eksperci wskazują kilka powodów. Część zarządów postanowiła przeczekać falę niezadowolenia i odłożyć zmiany do jesieni. Inne już w 2024 roku wprowadziły podwyżki „na zapas”, by uniknąć wizerunkowego kryzysu teraz. Niekiedy powodem była też czysta kalkulacja – niepewność co do nadchodzących wyborów i możliwych regulacji zniechęciła do pochopnych decyzji.

„Zamrożenie” podwyżek nie oznacza końca tematu

Nie da się jednak ukryć, iż sytuacja w spółdzielniach mieszkaniowych jest napięta. Koszty rosną adekwatnie w każdej kategorii – od energii, przez pensje pracowników, po serwis wind i przeglądy budynków. W wielu przypadkach budżety zaczynają się niebezpiecznie rozjeżdżać.

Coraz więcej spółdzielni zaczyna nieoficjalnie informować mieszkańców, iż obecne opłaty nie wystarczą na pokrycie wszystkich potrzeb. Na razie nie wprowadzają zmian – czekają na zakończenie półrocza, by pokazać wyniki finansowe. A wtedy… decyzje mogą już zapaść błyskawicznie.

Walne zgromadzenia będą kluczowe

Lipiec i sierpień to czas wakacji, ale w spółdzielniach to również okres zebrań i przygotowań do jesiennych walnych zgromadzeń. Tam zostaną zatwierdzone nowe plany gospodarcze, uchwały o wysokości opłat, a często też aktualizacje stawek funduszu remontowego.

Wielu mieszkańców nie interesuje się tym, co dzieje się w sali zebrań, ale właśnie tam zapadają decyzje, które za kilka miesięcy uderzają w domowy budżet. jeżeli spółdzielnie zdecydują się nadrabiać finansowe zaległości, to zmiany pojawią się już od września lub stycznia przyszłego roku – i będą bolesne.

Mieszkańcy zaczynają zadawać pytania

Coraz więcej osób dopytuje o konkretne wydatki. Jak to możliwe, iż opłaty nie rosną, skoro wszystko drożeje? Dlaczego nie widać zaplanowanych remontów? Czy fundusz remontowy w ogóle wystarcza na cokolwiek poza bieżącymi naprawami?

To sygnał, iż społeczne napięcie rośnie – mieszkańcy nie chcą płacić więcej, ale coraz częściej dostrzegają, iż oszczędzanie „na wszystkim” ma swoje granice. Wiele spółdzielni balansuje między próbą utrzymania kosztów na akceptowalnym poziomie, a narastającą koniecznością inwestycji.

Co przed nami?

Najbliższe tygodnie będą okresem pozornego spokoju. Ale im bliżej końca wakacji, tym więcej usłyszymy o „dostosowaniu stawek”, „aktualizacji kosztów utrzymania” i „nowym planie finansowym”. Już teraz część wspólnot planuje wysłać mieszkańcom nowe wyliczenia – z większymi opłatami, obowiązującymi od września lub października.

Eksperci przewidują, iż skumulowane opóźnienia i rosnące koszty mogą przełożyć się na wzrosty sięgające choćby 10 proc. Jeszcze nie teraz, ale niedługo. I choć to mniej niż inflacja z 2022 czy 2023 roku, to dziś będzie odczuwalne – bo wiele rodzin funkcjonuje już na granicy możliwości.

Idź do oryginalnego materiału