Kulisy dymisji Adama Bodnara. Mówi o wytwarzanej presji

2 godzin temu

- Rozliczenia poprzedniej władzy są szalenie istotne, ale trzeba je zrobić dobrze, aby sprawy przetrwały w sądach. I dlatego musi to trwać - stwierdził Adam Bodnar w programie "Polityczny WF z gościem". W jego opinii to właśnie presja związana z rozliczeniami doprowadziła do jego dymisji z funkcji ministra sprawiedliwości. Zaznaczył przy tym, iż nigdy nie wywierał jej premier Donald Tusk.

Piotr Witwicki i Marcin Fijołek dopytywali Adama Bodnara "jak się pracuje pod naciskiem tych, którzy mówią, iż reformy w wymiarze sprawiedliwości, rozliczenia idą wolno, zbyt opieszale?"

- To jest oczywiście presja i myślę, iż to taka presja, która zakończyła się tym, iż jednak nie pełnię dalej funkcji ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego. Nie ma co ukrywać, iż właśnie oczekiwania społeczne, nakręcane ich przez niektóre osoby życia publicznego, konsekwentnie prowadziły do podważania legitymacji, siły, podważania tych wszystkich działań, które były podejmowane przeze mnie, czy przez prokuraturę, także w kontekście rozliczeń - stwierdził Bodnar.

ZOBACZ: Śledztwo ws. dronów. Prokuratura podała nowe informacje

- Jak długo trwa taka operacja wymiany ministra sprawiedliwości? Rozumiem, iż nie jest tak, iż któregoś dnia przychodzi jeden polityk, prokurator, czy prawnik do premiera i mówi: "Słuchaj, trzeba tego Bodnara wymienić", tylko ten proces trochę trwa, dojrzewa - dopytał Fijołek.

- To bardziej pytanie do pana premiera, niż do mnie. Ja byłem tylko i wyłącznie biernym odbiorcą tych decyzji. Proszę zauważyć, iż dyskusje na temat wymiany prokuratora generalnego i zamiany na Romana Giertycha toczyły się już przez dużą część 2024 roku. Później chyba akcje polityczne pana mecenasa nie były tak mocne, a jednocześnie też prokuratura zaczęła pokazywać, iż podchodząc do tych zagadnień i rozliczeń zgodnie z prawem, można mieć bardzo konkretne efekty. Pojawiły się te skuteczne uchylenia immunitetów, skuteczne zarzuty, akty oskarżenia i tak dalej - odparł Adam Bodnar.

"Polityczny WF z gościem". Adam Bodnar o powodach dymisji

Senator KO przypomniał, iż dyskusja o zbyt wolnym tempie reform i rozliczeń wróciła po wyborach prezydenckich.

- I to choćby nie w kontekście szukania winnego za porażkę w nich - choć takie głosy na samym początku się pojawiały - tylko bardziej w kontekście wykorzystania tej atmosfery związanej z rekonstrukcją rządu oraz także w kontekście tego wszystkiego, co się stało, o ile chodzi o przeliczanie głosów i protesty wyborcze - ocenił gość programu.

Zapytany o nazwiska "spiskowców" odparł, iż "byłby ostatnią osobą, która by teraz w mediach je wskazywała czy dokonywała analizy, jak to się stało".

- Natomiast myślę, iż wszyscy czujni obserwatorzy życia publicznego widzieli mniej więcej, w jaki sposób ta cała procedura została dokonana - zaznaczył.

Bodnar: Nie było presji ze strony premiera

Piotr Witwicki dopytał, czy były minister sprawiedliwości zgadza się z przekonaniem iż mocne rozliczenie PiS-u, to jest gwarancją zwycięstwa drugiej kadencji KO, czy problem leży gdzie indziej?

- Traktowałem rozliczenia w kategoriach szacunku dla standardów życia publicznego, moralności publicznej, standardów funkcjonowania państwa. Zdaję sobie, iż to temat szalenie istotny. Ale trzeba je zrobić dobrze, krok po kroku, aby te sprawy później mogły mieć szansę na przetrwanie w sądach. I dlatego muszą one trwać - stwierdził.

ZOBACZ: Waldemar Żurek zapowiada zmiany. "Prokuratura zabetonowana ludźmi Ziobry"

- Wracając do tego zarzutu o wolne tempo rozliczeń. Pan nie wymienił nazwisk, to ja może dwa-trzy przywołam: Bartosz Arłukowicz, czy Bartłomiej Sienkiewicz, ważni politycy Platformy, regularnie gdzieś podgryzali pana, iż nie poradził pan sobie z prokuraturą, iż jest dużo tak zwanych złogów PiS-sowskich wśród śledczych. Ile razy spotkał się pan z podobną presją, sugestią ze strony premiera? - dopytywali dziennikarze.

- Takich sugestii nie było. Premier doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż aby to mogło działać, to musi się toczyć w określonym tempie. Natomiast te osoby, które pan redaktor wspomniał i też wspomniany wcześniej mecenas Giertych, tworzyły taką określoną atmosferę wokół tych działań - odparł były minister sprawiedliwości.

Jak tłumaczył, "były momenty, iż choćby jak już bardzo konkretne sprawy szły do przodu i widać było konkretne efekty, to np. kolejne uchylone immunitety były traktowane na zasadzie: "no tak, ale co z tego, iż ta sprawa idzie do przodu, jak jeszcze nie ma aktu oskarżenia w tej sprawie, jak jeszcze ktoś nie siedzi, jak jeszcze nie wydarzyła się taka czy inna historia".

- Ja zawsze na to odpowiadałem - nie tym politykom, tylko ogólnie w mediach -: Spójrzcie na statystyki. Czy mieliśmy w polskiej historii inny okres, kiedy tyle immunitetów byłoby uchylanych? Czy mieliśmy sytuację, w której były premier miałby zarzuty? To jest rzecz absolutnie bezprecedensowa w historii Polski - ocenił Bodnar.

"Nie było dobrego rozwiązania na koniec"

Polityk powtórzył, iż jego zdaniem wynik wyborów prezydenckich "zaburzył taki zwyczajny ogląd sytuacji" odnośnie zmian w wymiarze sprawiedliwości. - No i na to się jeszcze nałożył ten cały spór dotyczący wyników wyborów prezydenckich i przeliczania głosów oraz protestów - uzupełnił.

W jego ocenie kwestia dotycząca protestów wyborczych to była "historia, gdzie nie było dobrego rozwiązania na koniec".

WIDEO: "Zarzucił Trumpowi najcięższe przestępstwo". Bielan o słowach Tuska
Idź do oryginalnego materiału