Religia, wojna i polityka wpływają nie tylko na społeczeństwa. Oddziałują także na ewolucję dzikiej przyrody w miastach. Międzynarodowy zespół ponad 30 biologów z pięciu kontynentów przeanalizował te zależności. Badania, prowadzone pod kierunkiem prof. dr hab. Marty Szulkin z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, ukazały się w Nature Cities. Pokazują, jak zjawiska społeczne, kulturowe i polityczne kształtują miejskie ekosystemy.
Ewolucja w mieście: dryft i przepływ genów

Miejskie środowiska wpływają na procesy biologiczne. Naukowcy wskazują na zmniejszony przepływ genów, dryft genetyczny, mutacje czy zmiany fenotypów. – Dryft genetyczny to losowa zmiana częstości alleli w populacji. Im mniejsza populacja, tym mniejsza różnorodność genów – tłumaczy prof. Marta Szulkin. Gdy środowisko się zmienia, mniejsze populacje mają trudności z adaptacją. Mogą nie przetrwać.
Ważny jest też przepływ genów. jeżeli np. jeż nie dotrze do partnerki, jego materiał genetyczny nie zostaje przekazany dalej. Przeszkody w mieście – jak ogrodzenia czy ruchliwe drogi – utrudniają migrację zwierząt. Prowadzi to do kojarzenia się blisko spokrewnionych osobników. Tak powstaje wsobność, która ujawnia wady genetyczne.
Wojna zmienia ekosystemy miast
Konflikty zbrojne mają wpływ także na dziką przyrodę. Od 1946 do 2014 roku na świecie odnotowano 254 wojny. Wojna w Ukrainie pokazuje, jak destrukcyjny może być ten wpływ. Bombardowania i pożary zniszczyły ogromne połacie lasów. Zakłóciły przepływ genów i spowodowały wyginięcie wielu gatunków. W Charkowie zniknęły wróble domowe. Przetrwały tylko na rynku, gdzie handel funkcjonował mimo wojny.
– W czasie wojny drzewa są wycinane na opał. To eliminuje siedliska wielu gatunków i zaburza sieć troficzną – mówi prof. Szulkin. – Gdy zabraknie ptaków, rośnie liczba owadów. To może ułatwiać rozprzestrzenianie się szkodników lub chorób. Przykład Chin z lat 60. pokazuje, iż eliminacja wróbli może mieć tragiczne skutki. Wtedy ich brak doprowadził do plagi szarańczy i głodu. Dziś podobne zagrożenie występuje na południu Ukrainy. W niektórych obwodach szarańcza niszczy pola słonecznika.
Wojna sprzyja też rozprzestrzenianiu się nowych gatunków. W miastach Ukrainy pojawiły się między innymi koniczyna kanadyjska, łopian większy i chrząszcz piaskowy. Zniszczenie zapory w Kachowce zalało rozległe tereny. Ekosystemy zniknęły w ciągu jednej doby. – Wojna resetuje ekosystemy. Ale ludzie tam wrócą. I pytanie brzmi – co zastaną? – zastanawia się prof. Szulkin.
Święte miejsca wspierają miejską przyrodę
Religia również wpływa na ewolucję. Miejsca kultu mogą chronić bioróżnorodność, ale mogą ją też zaburzać. 77 procent ludzkości wyznaje jedną z czterech głównych religii świata. Miejsca święte to często zielone enklawy w miastach. Badacze wskazują, iż mogą pełnić funkcję siedlisk i korytarzy ekologicznych.
W Zimbabwe czy Indiach święte gaje chronią lokalne gatunki. Ale niektóre praktyki religijne przynoszą szkody. Na przykład wypuszczanie amerykańskich żab byczych w Azji przez społeczności buddyjskie. Skutkiem był spadek liczebności lokalnych gatunków wodnych. W Indiach codzienne dokarmianie szczurów w świątyni Karni Mata prowadzi do nadmiernej ich liczby. W Japonii klasztory chronią jelenie sika, których populacja rośnie do nienaturalnego poziomu.
Także w Europie także są pozytywne przykłady. Na warszawskim cmentarzu żydowskim sikory lęgną się w skrzynkach. W Londynie rude lisy zasiedliły cmentarz Brompton. Badania prof. Piotra Skórki wykazały, iż wokół wiejskich kościołów w Polsce ptaków jest więcej niż w okolicznych gospodarstwach.
Religia wpłynęła też na selekcję niektórych gatunków. W klasztorach udomowiono króliki. Produkcja wina wpłynęła na drożdże. W archiwach brytyjskich klasztorów opisano działki, gdzie nie stosowano herbicydów. Zachowały się tam pierwotne szczepy roślin. – Miejsca kultu mają ogromny potencjał do ochrony przyrody. To moja osobista krucjata – mówi prof. Marta Szulkin.
Polityka kształtuje środowisko miejskie
Polityka lokalna i państwowa decyduje o tym, jak wygląda zieleń w miastach. Czy mamy parki, ogródki działkowe, skwery – to efekt decyzji władz. – Pasy zieleni to schronienie dla wielu gatunków, które bez nich nie przeżyją w mieście – wskazują naukowcy.
Prof. Szulkin zwraca uwagę na ogródki działkowe. – Ogródki działkowe w Warszawie zajmują ponad 1000 hektarów. To powierzchnia porównywalna z miejskimi parkami.
Europejski Zielony Pas to przykład pozytywnej zmiany. Powstał po upadku komunizmu. Biegnie wzdłuż dawnej Żelaznej Kurtyny. Obejmuje 12 tysięcy kilometrów chronionych terenów. Po 1989 roku w krajach Europy Środkowo-Wschodniej rozpoczęła się chaotyczna urbanizacja.
Badania porównujące Warszawę, Budapeszt, Pragę, Bukareszt i Sofię pokazały skutki tej transformacji. Zabudowa stała się gęsta, zmniejszyła się ilość zieleni. Zdjęcia satelitarne Warszawy pokazują, iż nowe osiedla są znacznie bardziej zwarte niż te z okresu PRL. Decyzje planistyczne tworzą nowe ekosystemy. Wpływają na wielkość populacji i przepływ genów wśród miejskich gatunków.
Dlaczego to wszystko ma znaczenie?
Zrozumienie procesów ewolucji w miastach ma znaczenie praktyczne. Pozwala lepiej projektować przestrzenie miejskie. Chronić dziką przyrodę. Tworzyć miasta przyjazne zarówno ludziom, jak i naturze. – Przyroda nie jest gdzieś daleko. Jest obok nas. I zmienia się przez to, co robimy – podsumowuje prof. Marta Szulkin.
Źródło i cała informacja: Uniwersytet Warszawski/Serwis Naukowy