Motywacją wielu głosujących jesienią 2023 na Platformę Obywatelskiej było przekonanie, iż jej przewodniczący ma doskonałe relacje w elitach Unii Europejskiej i nie tylko, skutkiem czego wręcz natychmiast ogromnie dużo będzie mógł on dla Polski załatwić.
Prawda okazała się wręcz odwrotna. KPO odblokowane zostało tylko w części, przy czym przeznaczenie tych funduszy zostało zdefiniowane w taki sposób, iż korzyści z tego będą miały niemieckie koncerny a nie Polska Bo nasz kraj np. wiatrakami Siemensa zdegraduje część swoich lasów i dźwigać będzie koszty obstawienia tym niemieckim ustrojstwem nie tylko większości swego obszaru, ale i sporej części swych wód terytorialnych. Wszystko to w sytuacji, gdy już doskonale wiadomo, iż ten rodzaj źródła energii jest najmniej efektywny ze wszystkich, jakie do tej pory wynaleziono. Wystarczy zauważyć, iż zwrot z inwestycji w tradycyjną energię węglową jest zwykle czterdziestokrotny a w atomową choćby dwa razy większy. Wiatraki – to zupełnie inny rząd wielkości. Z jednego zainwestowanego w nie euro w najlepszym razie otrzyma się dwa. A na koniec trzeba będzie jeszcze jakoś uporać się z tonami odpadów w postaci śmigieł produkowanych z tworzyw, których do dziś nikt nie potrafi utylizować. Doliczmy jeszcze konieczność wycięcia drzew na terenach leśnych, skutki wywołanej pracą takich farm migracji zwierzyny, której duża część po prostu zginie. Z tych przyczyn Niemcy swe farmy wiatrowe (w pierwszej kolejności morskie) likwidują. Ale wyprodukowane już dziesiątki tysięcy sztuk tego chłamu komuś muszą wcisnąć. Mają Tuska, wiec ten szkodliwy badziew wcisnęli Polsce.
„Kwestia wiatrakowa” to tylko jeden z całego szeregu dowodów na to, iż Tusk nie załatwia dla Polski nic. Wręcz przeciwnie – pakuje Polskę w coraz bardziej przerażający konglomerat problemów. Z wyżej wspomnianego KPO dostaniemy wyłącznie ochłap tego, czego całość, w interesie całkowicie niepolskim – także my sami finansujemy. I to kosztownym kredytem. Tusk zgadza się też z obciążeniem państw członkowskich Unii kosztami inwestycji w przemysł zbrojeniowy i niemal równocześnie na to, by choćby odrobina z tych inwestycji nie trafiła do Polski. Polskie pieniądz pójdą w koła gospodarek Niemiec, Francji i innych. My – nie będziemy z tego mieli nic. Otwiera też granice dla migrantów deklarując dla nich warunki finansowe i socjalne nie gorsze od niemieckich. A wiadomo, iż Niemcy przyślą nam tylko i wyłącznie takich, jakich sami uznali za do niczego nieprzydatnych i stanowiących zagrożenie. Podobne przykłady usłużności Tuska można by wymieniać jeszcze długo i stawiam dolary przeciw kasztanom, iż w ostatnich kilkunastu miesiącach działalności Tuska w gremiach Unii Europejskiej nie da się znaleźć niczego, co byłoby dla Polski korzystne. Wręcz przeciwnie – długi szereg zgód Tuska na takie czy inne unijne (czytaj: niemieckie) decyzje jest po prostu szeregiem potężnych, zadanych Polsce ciosów. W tym ciosów wręcz straszliwych.
Także sami liderzy Koalicji 13 Grudnia, jak i główne pióra ich aparatu propagandy, nie dają już rady ukryć szoku traktowania rządu Tuska np. przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Kiedy tylko Tusk z Bodnarem rozpoczął kampanię w sprawie rzekomych „neosędziów”, ogłaszając któremu to z nich przysługiwał będzie przywilej złożenia „czynnego żalu”, dającego szansę ubiegania się o pozostanie w zawodzie a komu prawo to przysługiwało nie będzie – TSUE jednym orzeczeniem zmiotło cały ten, jakże pracowicie przygotowany, Tuskowo – Bodnarowy bełkot. Najbliżsi brukselsko – strasburscy (de facto: berlińscy) „przyjaciele” Tuska stwierdzili wprost: „Koniec tych bzdur! Żadnych neosędziów nigdy nie było i nie ma! Każdy polski sędzia, od którego przysięgę odebrał polski prezydent – jest takim samym polskim sędzią! Koniec – kropka!” Nie inaczej zakończyły się rojenia Tuska o „wyprowadzeniu prezesa Narodowego Banku Polskiego z jego gabinetu przez silnych ludzi”. Odpowiedź szefowej forum prezesów banków centralnych wyraziła się na ten temat krótko: „Tylko spróbuj to zrobić…” Zauważmy, iż w większości państw świata prezes banku centralnego ma rangę osoby w państwie – pierwszej po prezydencie (czy monarsze panującym), marszałkach izb parlamentu i premierze. Najczęściej więc jest czwartą, trzecią i rzadko dalej, niż piątą (tak jest w Polsce) osobą w państwie (zwykle prezes banku centralnego postrzegany jest jako osoba stojąca wyżej od prezesa najwyższego w państwie sądu). Od gremium takiej właśnie rangi więcej niż prztyczka w nos (raczej potężnego kopa) – dostał Donald Tusk.
Publiczne demonstrowanie przez Junkera, iż rolą Tuska jest ubieranie mu marynarki czy stwierdzanie w obecności prezydenta USA (i kamer wszystkich możliwych telewizji), iż Tusk jest w Unii Europejskiej niepotrzebny, mogło być traktowane jako żarty. Kiedy jednak tego rodzaju docinki powtarzają się zbyt często – żartami być one przestają. Wieniawa Długoszowski (wtedy akurat pijany pewnie tak, jak codziennie pijany jest Junker) pewnego dnia do swych towarzyszy powiedział: „Żarty się skończyły, zaczynają się schody”. W przypadku Tuska od dawna mamy do czynienia z sytuacją, w której dano mu do zrozumienia: „Już z ciebie nie żartujemy. Teraz już tobą wycieramy podłogę”. I tego świadkami byliśmy np. w czasie ostatniego „wspólnego” wyjazdu do Kijowa. Najpierw Tusk usłyszał: ”Ty jedziesz w innym wagonie”. I jakoś ani premierowi Wielkiej Brytanii ani prezydentowi Francji, jak też wydającemu tego rodzaju dyspozycje kanclerzowi Niemiec choćby nie przyszło do głowy, iż w takim poleceniu może być cokolwiek niestosownego. prawdopodobnie też nikt nie odczuwał braku Tuska, kiedy to on siedział sam gdzieś o wagon dalej a oni trzej gawędzili sobie w jednym wspólnym przedziale. Na dodatek przyszło jeszcze ponowne wskazanie palcem miejsca należnego Tuskowi. Już po wyjściu z pociągu, pomimo doznanego upokorzenia, zaczął się on łasić do tych, którzy na początku podróży kazali mu ją odbyć w innym wagonie. Ten etap kanclerz Niemiec zaczął od pokazania kierunku, w którym Tusk ma się oddalić. Oddalić od trójki złożonej z przedstawicieli RFN, Francji i Wielkiej Brytanii. I znów nikt najmniejszym choćby gestem nie opowiedział się za towarzystwem Tuska. I znów też wszystko to przed obiektywami kamer udostępniających te obrazki oczom całego świata… Ktokolwiek ma w sobie choć odrobinę godności – odpowiedziałby „a spadaj na bambus”, odwracając się plecami pomaszerował do domu a najlepiej – głośno trzasnął jeszcze przy tym jakimiś drzwiami. Tym bardziej w sytuacji, gdy reprezentuje nie tylko siebie, ale i swój kraj. Zrobiłby tak każdy, kto ma choć odrobinę godności i szacunku dla swojego kraju. A o Tusku wszyscy wiedzą, iż godności osobistej ma zero a Polska to dla niego tylko i wyłącznie trampolina najściślej osobistej kariery.
Przyczyny takiego traktowania Tuska są więc bardziej, niż oczywiste. Wystarczy sobie zadać pytanie, czy ktokolwiek szanuje takiego ojca rodziny, który w stosunku do niej zachowuje się podle? Który będąc za nią odpowiedzialnym ciągle jej szkodzi? Który nie przejmuje się losem ani żony ani dzieci, środki na ich utrzymanie trwoni na bzdury, np. je przepija? Tusk jest dziś w Polsce kimś właśnie takim, jak głowa odpowiedzialna za los wielkiej polskiej rodziny. Miał w swych rękach szanse otoczenia tej rodziny opieką, zapewnienia jej bezpieczeństwa, szacunku innych, podniesienia jej materialnych standardów życia. Rodzina ta miała już prawie w swoich rękach narzędzia budowy swej lepszej przyszłości. Decyzją Tuska wielka polska rodzina nie będzie jednak miała ani energetyki atomowej ani Centralnego Portu Komunikacyjnego, fabryki broni nie mają już wyprodukować trzech tysięcy pojazdów opancerzonych, ale kilka ponad sto… I z każdym dniem coraz bardziej oczywiste jest też to, iż absolutnie wszystkie zapowiedzi Tuska o jakimś rozwoju, jakiejś repolonizacji, igrzyskach olimpijskich w Warszawie, dorównaniu do najbogatszych państw świata to bredzenie wypisz – wymaluj identyczne z majakami żula przepijającego majątek rodziny. Tej właśnie, za której byt żul ten jest odpowiedzialny. Przekreślanie projektów rozwojowych, żeby przypodobać się Niemcom, to sytuacje najściślej tożsame ze znanymi wszystkim historiami degenerata, od którego ten i ów cwaniak za grosze kupuje najcenniejsze rzeczy. Czasem wręcz rodowe skarby przez tąż szumowinę wynoszone z domu jej własnej żony i dzieci. Nie jeden cyniczny cwaniak chętnie kupi i choćby uśmiechnie się do oddającego rodowe srebra za promil ich wartości. Interes taki nie jeden chętnie ubije, ale tym, który tak traktuje dorobek pokoleń, który okrada swoją żonę i dzieci, choćby najbardziej cyniczny cwaniak zawsze będzie – gardził. Bo w oczach absolutnie każdego kreatura tak nikczemna zasługuje tylko i wyłącznie na pogardę. I to pogardę bezbrzeżną. Szumowina działająca na szkodę tych, za których powinna być ona odpowiedzialna, budzi obrzydzenie. Takiej szumowinie mówi się: „Idź do innego wagonu, nie jedziesz z nami”. A już na miejscu słyszy ona wzgardliwe i nacechowane wstrętem: „Odejdź stąd!” Mówi się to głośno i wyraźnie. I dla wszystkich uczestników i światków tego zdarzenia jest to oczywiste. Dlatego gnoja takiego najmniejszym choćby gestem nikt nie bierze w obronę.
Najgorsze w tym jednak jest to, iż z podobnym traktowaniem liczyć się też musi zbiorowość, której głosowanie wyniosło do władzy takiego właśnie premiera.
Artur Adamski