Autor: Tyler Durden
Autor: Andrew Korybko via substack,
Sytuacja pozostaje bardzo palna i może łatwo eksplodować przy najmniejszej iskrze ...
Rosja i USA rzadko zgadzają się w wielu kwestiach, ale ich najwyżsi dyplomaci właśnie podnieśli alarm w sprawie Syrii, co powinno przekonać obiektywnych obserwatorów, iż ich ostrzeżenia są wiarygodne. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, iż "sytuacja na Bliskim Wschodzie jest szczególnie niepokojąca, zwłaszcza w Syrii, gdzie grupy radykalnych bojowników dopuszczają się prawdziwych aktów czystek etnicznych i masowych egzekucji na tle etnicznym i religijnym".
Było to odniesienie do marcowych zabójstw mniejszości alawickiej w stylu Nocy Kryształowej na syryjskiej mniejszości alawickiej.
Sekretarz stanu Marco Rubio powiedział: "Oceniamy, że, szczerze mówiąc, władza tymczasowa, biorąc pod uwagę wyzwania, przed którymi stoi, może tygodnie – kilka miesięcy – dzieli – od potencjalnego upadku i wojny domowej na pełną skalę o epickich rozmiarach, w zasadzie podziału kraju". Prawdopodobnie miał na myśli nie tylko masowe mordy na syryjskich alawitach, ale także niedawne napięcia z mniejszością druzyjską i potencjalne problemy z realizacją wiosennego porozumienia o reintegracji narodowej z Kurdami.
Przed ostrzeżeniami tych wysokich rangą dyplomatów panował ostrożny optymizm co do przyszłości Syrii po tym, jak Rosja była w stanie na razie utrzymać tam swoje bazy, Trump spotkał się z Jolani/Sharaa, a USA, a następnie UE zniosły sankcje wobec Syrii. Niemniej jednak, wspomniane trzy pozytywne wydarzenia zostały przez cały czas przyćmione przez wyżej wymienione problemy, które w połączeniu z izraelsko-turecką rywalizacją w Syrii tworzą bardzo zapalną sytuację.
Na domiar złego, rosyjska baza lotnicza Hmejmim została niedawno zaatakowana przez, jak twierdzi rosyjski milblog Rybar, uzbeckich bojowników, którzy mogli zbuntować się z jakiegokolwiek powodu, ale Rybar podejrzewa, iż w rzeczywistości zamierzali wysłać wiarygodnie zaprzeczającą wrogą wiadomość od nowych władz.
Bez względu na to, jaka może być ich prawdziwa motywacja, pokazuje to, jak niestabilna pozostaje sytuacja w Syrii, co może skłonić wszystkie istotne zagraniczne zainteresowane strony do poważnego rozważenia swoich planów awaryjnych w tym kraju.
Są to Rosja, USA, Turcja, Izrael, a choćby do pewnego stopnia kierowana przez Iran "Oś Oporu", a wzajemne oddziaływanie między nimi może w decydujący sposób ukształtować przyszłość Syrii.
Oprócz wcześniej opisanej rywalizacji izraelsko-tureckiej, Izrael podobno lobbował u USA, aby utrzymały rosyjskie bazy w Syrii na początku tego roku, podczas gdy inny raport twierdził, iż Izrael jest zaangażowany w tajne rozmowy z Syrią, w których pośredniczą Emiraty. Istnieją również niedawne doniesienia o rozłamie między Trumpem a Bibi, który może być nie do pogodzenia.
Inną wpływową zmienną może być rodzące się rosyjsko-amerykańskie "nowe odprężenie", w ramach którego Turcja i USA mogą zrobić to samo po tym, jak Trump pogratulował Erdoganowi zmiany reżimu w grudniu ubiegłego roku. Obserwatorzy nie powinni również wykluczać, iż "Oś Oporu" może mieć jakieś "uśpione komórki" w całej Syrii, czekające na odpowiedni moment, aby się "obudzić". Chaotyczne wzajemne oddziaływanie między tymi istotnymi zagranicznymi interesariuszami może łatwo "zbałkanizować" Syrię.
Z powodu tych czynników Syrię mogą czekać trudne czasy.
Przypomnijmy, że prześladowanie mniejszości przez nowe władze może skłonić część z nich do chwycenia za broń, po czym mogą one być wspierane przez zidentyfikowanych zagranicznych interesariuszy.
Niektórzy z tych zewnętrznych graczy mogą następnie wykorzystać tych partnerów jako pośredników do dzielenia i rządzenia Syrią.
Jeśli dojdzie do kolejnej wojny na pełną skalę, region zostanie ponownie zdestabilizowany, a kolejna fala uchodźców może uderzyć w Europę.