A już wydawało się, iż kwestia wyborów prezydenckich została zamknięta, więc Karol Nawrocki będzie mógł spokojnie złożyć konstytucyjną przysięgę i objąć urząd głowy państwa! Tak w każdym razie można było sądzić po tym, jak Szymon Hołownia zwołał na dzień 6 sierpnia uroczyste Zgromadzenie Narodowe, a sejmowa kancelaria rozesłała zaproszenia. A jednak tego rodzaju nadzieja okazała się przedwczesna.
Oto bowiem Prokurator Generalny powiadamia teraz opinię publiczną, iż właśnie posłał Marszałkowi Sejmu pismo, którego treść jest dziwaczna, a polityczny sens wieloznaczny. Prokurator zawiadamia bowiem Marszałka Sejmu, iż w gruncie rzeczy brak konstytucyjnych podstaw do zaprzysiężenia prezydenta, a to dlatego, iż według Adama Bodnara nie została stwierdzona ważność wyborów prezydenckich. No i tutaj powraca znana wszystkim stara piosenka, iż Sąd Najwyższy to nie sąd, jego wyroki – to nie wyroki, a sędziowie – to nie sędziowie. Czyli wyborów prezydenckich tak jakby nie było, skoro nie wiadomo, czy istnieje jakikolwiek ich oficjalny rezultat.
Swoista perfidia pisma Bodnara polega na tym, iż nie ma w nim ani słowa o tym, iż wybory mogłyby być nieważne, a zaprzysiężenie Nawrockiego nielegalne. Bodnar podąża tropem postępowania Donalda Tuska, który od pierwszej chwili po ogłoszeniu wyniku głosowania 1 czerwca podważał ów wynik, ale nigdy otwarcie go nie zakwestionował. Do tej dwuznacznej akcji Tusk używał głównie tweetów internetowych, które miały wzbudzać niepokój, stawiać dziwne pytania albo po prostu ośmieszać wygraną Nawrockiego, podburzając przy tym najbardziej zagorzałych zwolenników do buntu wobec wyniku wyborczego. Ale jeśliby przyszło co do czego i na porządku dnia stanęłaby kwestia prawnej odpowiedzialności za takie działanie, to nikt Tuskowi nie udowodniłby deliktu konstytucyjnego, jakim niewątpliwie jest próba obalenia demokratycznie wybranego prezydenta. Cóż jest bowiem złego w zatweetowaniu, iż „uczciwi nie baliby się ponownego liczenia głosów”? A przecież po takim tweecie każdy już może pojąć, iż „tak naprawdę” premier wie, iż wybory sfałszowano, ale z jakichś względów nie chce/nie może tego wprost publicznie powiedzieć. Więc daje sygnał, iż liczy na swoich zwolenników, iż to oni wezmą sprawy w swoje ręce.
Zachęcam do lektury: https://gnn.pl/czy-6-sierpnia-bedzie-atak-na-sejm/