„Chór” opolskich krytyków Donalda Tuska nie mógł się obejść bez Pawła Kukiza. Nie chce być gorszy od Jakiego

opowiecie.info 2 godzin temu

Czytając artykuł w „DoRzeczy” o tym, jak to Karol Nawrocki miał reprezentować Polskę podczas rozmowy europejskich przywódców z Donaldem Trumpem, człowiek ma ochotę sprawdzić w kalendarzu, czy aby na pewno jest rok 2025, a nie jakieś alternatywne 1984, gdzie propaganda działa na pełnych obrotach.

Wersja podana przez pismo PiS-u jest prosta jak konstrukcja cepa: Tusk „poniżony na oczach świata”, bo Trump rzekomo „zażyczył sobie” zamiast premiera – Karola Nawrockiego. A przecież każdy, kto choć pobieżnie zna realia polityki międzynarodowej, wie, iż takie „życzenia” to nie są spontaniczne fanaberie prezydenta USA, tylko misternie wyreżyserowane przekazy dla wewnętrznej publiki. W tym przypadku – dla elektoratu PiS, który łaknie opowieści o triumfach „ich ludzi” nad Tuskiem.

A teraz crème de la crème tej pisowskiej operetki – głos zabrał Paweł Kukiz. Tak, ten sam Kukiz, co to kiedyś śpiewał o braku zgody na „system”, a dziś –pełną gębą – robi za chórek w orkiestrze wPolsce24. Człowiek, który w Opolu zaczynał jako buntownik rockowy, a skończył jako polityczny najemnik, podaje dziś bez mrugnięcia okiem tezy rodem z partyjnych sms-ów: „Dni Tuska są policzone”, „to konwulsje”, „przejęcie władzy przez prawicę”.

Kukiz w tej roli jest wręcz podręcznikowym przykładem tego, jak można sprzedać wszystko, co kiedyś było fundamentem własnego wizerunku, w zamian za parę minut w telewizji i łaskawe klepnięcie po plecach przez pisowskich notabli. Ten dawny „krzykacz przeciw systemowi” jest dziś w pełni zsynchronizowany z tym samym systemem, który jeszcze dekadę temu opluwał. Tylko iż teraz to opluwanie kieruje na tych, którzy realnie wykonują pracę państwową, a nie na własnych sponsorów politycznych.

Co najgorsze, Kukiz robi to językiem, który przypomina bełkot podpitego stryja na weselu: dużo patosu, mało treści, zero konkretu, a wszystko oblane sosem „ja wiem, bo ja go obserwuję od lat”. No, pewnie obserwuje – tyle iż zza pleców swoich nowych politycznych kolegów, którym wtóruje jak wierny gitarzysta akompaniujący głównemu wokaliście w kabaretowym skeczu.

Trzeba też jasno powiedzieć – to, co „DoRzeczy” próbuje sprzedać jako „wielkie upokorzenie Tuska”, jest raczej świadectwem desperacji w poszukiwaniu sukcesów obozu PiS w czasach opozycyjnej wegetacji. Spotkanie „zamiast” premiera to nie jest triumf Nawrockiego, tylko jednorazowa ustawka, której wartość w realnej polityce jest mniej więcej taka, jak koncert Kukiza na dożynkach – głośno, chwilowo i kompletnie bez znaczenia dla przyszłości kraju.

Jeśli ktoś w tej historii został „poniżony na oczach świata”, to raczej polska debata publiczna – sprowadzona do poziomu tabloidowej narracji, w której były piosenkarz z Opola pełni rolę autorytetu od geopolityki.

Kukiz, który kiedyś śpiewał o Polsce, w której „trzeba wyjść z matrixa”, dziś sam w nim siedzi po uszy. I jeszcze włącza się, gdy partia potrzebuje chóru. Bo kiedyś chciał „obalić system”, a dziś jest jednym z jego wygodnych mebli – przesuwanym tam, gdzie akurat pasuje do wystroju propagandowej scenografii.

Fot. melonik

Idź do oryginalnego materiału