Burmistrz Chicago Brandon Johnson w niedzielę stanowczo zaprotestował przeciwko sugestiom prezydenta Donalda Trumpa, który zapowiedział możliwość wysłania Gwardii Narodowej do Wietrznego Miasta w ramach ogólnokrajowej „walki z przestępczością”.
Johnson podkreślił, iż on sam, gubernator Illinois JB Pritzker oraz prezydent zarządu powiatu Cook są jednomyślni: nikt nie prosi o przeprowadzenie wojskowej operacji w Chicago.
– „To nie jest rola wojska. Żołnierze podpisując się do służby, nie zobowiązali się do okupowania amerykańskich miast” – oświadczył burmistrz Johnson, dodając, iż miasto rozważa kroki prawne, by chronić mieszkańców przed – jak to określił – nadużyciem władzy federalnej.
Johnson zwrócił uwagę, iż dane policyjne przeczą narracji Trumpa o „rosnącej przestępczości”. W pierwszej połowie roku Chicago zanotowało spadek liczby zabójstw o 32%, strzelanin o 40%, a także spadek liczby napadów i kradzieży samochodów. – „Idziemy w dobrym kierunku, tworząc bezpieczne i dostępne cenowo wielkie miasto” – zaznaczył.
Z kolei wicegubernator Juliana Stratton w ostrym wpisie w mediach społecznościowych napisała: – „Jeśli Trump chce zrobić objazdówkę swojego ego, wybrał złe miasto. Chicago nie kłania się królom ani nie rozkłada czerwonego dywanu przed dyktatorami.”
Gubernator Pritzker dodał ironicznie, iż mieszkańcy proszą raczej o tańszą żywność, utrzymanie Medicaid i wsparcia socjalnego oraz dostęp do edukacji, a nie o „autorytarne przejęcie dużych miast”.
– „To nie jest Chicago, to nie jest Ameryka. Nie ulegniemy, nie złamiemy się pod autorytarną władzą. To kosztowne, nielegalne i niekonstytucyjne. Wykorzystam wszystkie dostępne narzędzia, aby chronić nasze miasto” – podkreślił burmistrz Johnson.
W poniedziałek rano Trump odniósł się do wypowiedzi Johnsona na platformie Truth Social, broniąc działań w Waszyngtonie i twierdząc, iż stolica jest „bezpieczna i kwitnie”.