Burmistrz Johnson nazwał Donalda Trumpa „potworem”

4 godzin temu

Departament Sprawiedliwości USA wszczął dochodzenie w sprawie praktyk zatrudnienia w mieście Chicago, podejrzewając możliwe naruszenie Tytułu VII Ustawy o Prawach Obywatelskich, który zabrania dyskryminacji w zatrudnieniu ze względu na rasę. Dochodzenie wywołało burzliwą reakcję burmistrza Brandon’a Johnsona, który przy okazji ostro zaatakował byłego prezydenta Donalda Trumpa.

Śledztwo zostało zapoczątkowane po niedzielnym wystąpieniu Johnsona w Apostolic Church of God w dzielnicy Woodlawn, gdzie burmistrz podkreślił znaczącą obecność czarnoskórych liderów w jego administracji, wymieniając m.in. zastępców burmistrza, dyrektorów budżetowych i szefa operacyjnego miasta. Wystąpienie to – jak wskazuje DOJ – mogło sugerować, iż przy obsadzaniu stanowisk kluczową rolę odegrała rasa kandydatów.

Departament Sprawiedliwości twierdzi, iż ma „uzasadnione podstawy, by sądzić, iż w mieście może występować wzorzec zatrudniania oparty na rasie”, co narusza przepisy federalne.

We wtorek Johnson odrzucił zarzuty jako „dzielące społeczeństwo taktyki polityczne”, a dzień później w swojej wypowiedzi uderzył bezpośrednio w Donalda Trumpa, nazywając go „potworem”, który rzekomo czuje się zagrożony różnorodnością.

„Zawsze wiedzieliśmy, kim jest prezydent Trump. Jego pogarda wobec kobiet, osób kolorowych i ludzi pracy nie jest niczym nowym. On po prostu się boi. Kiedy ktoś się boi, reaguje agresją. Mamy prezydenta, który w tej chwili krzyczy i urządza napady złości, bo nasza administracja naprawdę odzwierciedla mieszkańców Chicago. On natomiast woli otaczać się ludźmi z country club” – powiedział Johnson.

Burmistrz podkreślił, iż jego zespół jest najbardziej zróżnicowanym w historii Chicago – 64% stanowią kobiety, 34% osoby czarnoskóre, 30% białe, 25% latynosi, a 7% azjatyckiego pochodzenia.

„Zostałem wybrany, by odpowiedzieć na dziesięciolecia systemowych niepowodzeń i realizuję tę misję, inwestując w edukację publiczną, usługi zdrowotne i bezpieczeństwo. Kiedy spada przestępczość w Austin, bezpieczniej jest też w Streeterville. Taki jest nasz sposób myślenia” – mówił Johnson. W jego opinii różnorodność to nie zagrożenie, ale fundament amerykańskiej tożsamości. – „Chicago zawsze było schronieniem – dla imigrantów, potomków niewolników, ludzi szukających lepszego życia. To właśnie jest prawdziwa amerykańska historia, której obecna administracja z pogardą odmawia” – dodał.

Idź do oryginalnego materiału