
Czy Karol Nawrocki naprawdę „ukradł” mieszkanie staruszkowi? A może po prostu zrobił to, co banki robią na co dzień – tylko bez garnituru i pieczątki? Sprawa tzw. afery mieszkaniowej to nie tylko moralny skandal, ale też brutalne obnażenie patologii naszego systemu: wolny rynek tylko dla wybranych, a uczciwe umowy podejrzane z definicji. Co by się stało, gdyby państwo wreszcie przestało przeszkadzać ludziom dogadywać się po ludzku?
Afera mieszkaniowa Nawrockiego – czyli pokątne dożywocie i patologie państwowego systemu!
Sprawa z mieszkaniem Karola Nawrockiego, kandydata PiS i prezesa IPN, jest – wbrew pozorom – dość prosta. To, co się wydarzyło, to nieformalna wersja klasycznej umowy o dożywocie. Tyle iż przeprowadzona w sposób nieprzejrzysty, nieuczciwy i potencjalnie nadużywający zaufania starszego człowieka.
Nawrocki przejął mieszkanie po emerycie, obiecując mu opiekę. Jednak, zamiast zawrzeć uczciwą, notarialnie spisaną umowę dożywocia – co jest w Polsce całkowicie legalne i dostępne dla każdego obywatela – wybrał drogę na skróty. Wziął majątek, ale – według relacji opiekunki – nie zapewnił w zamian żadnych świadczeń. Takie działania to nie wolny rynek. To zwykła pokątna transakcja podszyta nierównowagą sił i ukrytymi intencjami.
Dożywocie – wolnorynkowy mechanizm dostępny dla każdego.
W Polsce istnieje w pełni legalny instrument, który pozwala dokładnie na to, co – teoretycznie – chciał zrobić Nawrocki: umowa o dożywocie. Przewiduje ją Kodeks cywilny i można ją zawrzeć między dwiema osobami fizycznymi. Emeryt może przekazać własność mieszkania w zamian za dożywotnią opiekę, utrzymanie, dach nad głową, a w niektórych przypadkach nawet świadczenia pieniężne.
Umowa taka musi być zawarta u notariusza, bo dotyczy nieruchomości – co stanowi dodatkowy element ochrony obu stron. To mechanizm uczciwy, cywilizowany i – co najważniejsze – dostępny każdemu, a nie tylko bankom czy funduszom.
Odwrócona hipoteka – bankowa wersja zastrzeżona dla instytucji.
Z drugiej strony mamy tzw. odwrócony kredyt hipoteczny – mechanizm zastrzeżony prawnie tylko dla instytucji finansowych, który polega na tym, iż senior otrzymuje pieniądze od banku, a po jego śmierci bank przejmuje nieruchomość. To rozwiązanie czysto finansowe, bez zobowiązań opiekuńczych, regulowane odrębną ustawą z 2014 roku.
I tu pojawia się problem systemowy: państwo traktuje tę drugą formę – stricte pieniężną – jako domenę wyłącznie banków. Prywatne osoby nie mogą legalnie zawrzeć umowy „odwróconej hipoteki” sensu stricte – nawet jeśli obie strony chcą tego dobrowolnie.
Problem nie w mechanizmie, tylko w systemie reglamentacji.
Wolny rynek to nie dziki zachód – to przestrzeń, gdzie każda ze stron może uczciwie zawrzeć dowolną umowę, jeśli tylko robi to świadomie i dobrowolnie. Problem nie leży w samym fakcie przejmowania nieruchomości za świadczenia – tylko w tym, kto i na jakich zasadach może to robić.
Państwo stworzyło system, w którym tylko uprzywilejowane instytucje – banki, fundusze, deweloperzy – mają monopol na pewne formy obrotu majątkiem. Obywatel może działać tylko w ograniczonym zakresie, i to pod groźbą podejrzenia o obejście prawa, nawet jeśli jego intencje są uczciwe.
Lewica i prawica – wspólny front hipokryzji.
Lewica atakuje odwróconą hipotekę jako „wyzysk” starszych. Prawica jako „wyprzedaż narodowego majątku”. Efekt? System jest nie tylko restrykcyjny, ale i schizofreniczny: państwo formalnie pozwala na umowy o dożywocie, ale realnie faworyzuje wielki kapitał, jednocześnie utrudniając uczciwy obrót prywatny.
Gdyby Karol Nawrocki zawarł przejrzystą umowę o dożywocie, notarialnie zabezpieczoną, z jasnym zobowiązaniem do opieki – jego działanie byłoby zgodne z prawem, przejrzyste i społecznie akceptowalne. Tymczasem wybrał pokątne, nieformalne rozwiązanie, które nie tylko budzi uzasadnione wątpliwości, ale i stawia go – słusznie – w ogniu krytyki.
Państwo jako uczestnik, nie strażnik – Bastiat miał rację.
Jak pisał Frédéric Bastiat: „Państwo to fikcja, dzięki której każdy usiłuje żyć kosztem każdego innego”. Afera Nawrockiego to nie tylko jednostkowy skandal – to przykład tego, jak państwo przestało być stróżem umowy, a stało się jej uczestnikiem: regulując, koncesjonując i reglamentując każdy element rynku – nawet ten najbardziej intymny: relacje między obywatelem a jego majątkiem.
Dopóki państwo nie odda obywatelowi prawa do swobodnego dysponowania własnym dorobkiem, takie afery będą się powtarzać. I będą nie wynikiem chciwości jednostek – ale owocem systemu, który promuje cwaniactwo, nie przejrzystość.
Grzegorz GPS Świderski
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://Twitter.com/gps65]]>